„Polska ma w regionie najlepsze perspektywy wzrostu, a przepływy walutowe związane z planowanymi prywatyzacjami będą wspierały złotego – wyjaśnia analityk. Według niego, pod koniec 2010 r. za euro będziemy płacili 3,70-3,75 zł. Dziś jest to około 3,90.
Średnio rzecz biorąc ankietowani przez agencję Bloomberga analitycy spodziewają się, że do końca roku złoty umocni się wobec wspólnej europejskiej waluty o niespełna 3 proc. Prognozy są jednak mocno rozstrzelone. Z jednej strony eksperci BNP Paribas oczekują deprecjacji złotego o 5,6 proc., z drugiej zaś analitycy czeskiego banku CSOB wieszczą jego aprecjację o przeszło 17 proc.
Od dołka z połowy lutego ub.r. złoty umocnił się wobec euro już o 26 proc. Większą zwyżkę spośród wszystkich walut państw rozwijających się odnotował w tym okresie tylko rand.
W ostatnich tygodniach kilkoro członków Rady Polityki Pieniężnej, a także prezes NBP Sławomir Skrzypek, wskazywali, że zbyt szybkie umacnianie się kursu złotego szkodzi eksporterom, a w efekcie może spowolnić wzrost gospodarczy Polski. Wiceprezesa NBP Piotra Wiesiołek zasugerował nawet, że polski bank centralny jest gotowy do interwencji na rynkach walutowych. Po tych deklaracjach, złoty nieco się osłabił.
Jak jednak ocenił Chan, prawdopodobieństwo interwencji ze strony polskich władz jest niewielkie.