[b]Analiza techniczna (AT)[/b], chleb powszedni inwestorów, spekulantów i graczy z rynku walutowego, w pierwszej chwili może się kojarzyć ze skomplikowanymi wskaźnikami i tajemnymi metodami prognozowania. Rzeczywistość odbiega jednak od takiego sposobu postrzegania tej formy analizy.
Po pierwsze, AT wcale nie musi opierać się na prognozowaniu przyszłości (która w mniejszym lub większym stopniu jest po prostu nieprzewidywalna), lecz raczej daje wskazówki co do sposobu postępowania w zależności od tego, co już się dzieje na rynkach. Innymi słowy, jest to bardziej reagowanie niż prognozowanie. Po drugie, analiza techniczna nie musi być skomplikowana, by była skuteczna. Często zastosowanie znajdują najprostsze narzędzia AT - nimi właśnie się zajmijmy.
[srodtytul]Linie trendu, czyli ABC spekulanta[/srodtytul]
Jedną z elementarnych koncepcji AT są linie trendu, czyli linie proste biegnące po serii kolejnych szczytów bądź dołków. Im większa liczba takich punktów zaczepienia, tym lepiej, bo tym bardziej wiarygodne są linie. W teorii linia powinna biec dokładnie po takich punktach, ale w praktyce zdarzają się często pewne odchylenia. Absolutne minimum to trzy punkty zaczepienia (przy dwóch można by bowiem narysować niemal niezliczoną liczbę linii).
Linie trendu są zwykle traktowane jako bariera utrudniająca zmianę kierunku tendencji na rynku. Część graczy może obstawiać, że kurs po dotarciu do linii odbije się od niej. Przykładowo w wypadku wzrostu kursu ku opadającej od dłuższego czasu linii mogą otworzyć krótką pozycję w danej parze walutowej. Jeśli wbrew oczekiwaniom kurs jednak przebije linię, gracze tacy będą mieli powód do szybkiego zamknięcia pozycji w celu ucięcia strat.