Jako powód wskazuje się „ściąganie” ulokowanych za granicą pieniędzy przez japońskich ubezpieczycieli, którzy stają w obliczu konieczności wypłaty olbrzymich odszkodowań. Umocnieniu jena sprzyjała zresztą sytuacja techniczna – kurs USD/JPY od jesieni tkwił w konsolidacji, niejako w oczekiwaniu na impuls do kontynuacji długoterminowego trendu spadkowego. Na razie zgoda państw G7 na interwencję na rynku jena doprowadziła do odbicia kursu i powrotu w głąb owej konsolidacji. Nieco w cieniu tych wydarzeń był rynek eurodolara. Tymczasem i tu pojawiły się istotne sygnały. Kurs EUR/USD odrobił straty z niedawnej korekty spadkowej i w piątek z impetem sforsował poziom 1,40. Teraz czas na atak na kolejny poziom oporu na wysokości listopadowego maksimum (1,428).
Na naszym rodzimym rynku mieliśmy w mijającym tygodniu do czynienia z szybkim osłabieniem złotego. Tragedia w Japonii była tu nie tyle źródłem tej tendencji, ile raczej ją przyspieszyła, bo nasza waluta względem euro osłabiała się już od lutego. Na razie kurs EUR/PLN odbił się w środę od mocnego oporu na wysokości szczytu z końca listopada (4,104), ale skala cofnięcia się z tego poziomu jest zbyt mała, by mówić o tym, że zagrożenie dalszą przeceną złotego na dobre znikło.