Jen liże rany po kataklizmach

Japońska waluta była w połowie marca rekordowo silna, od kilku tygodni się jednak osłabia, a według analityków może stracić jeszcze bardziej w nadchodzących miesiącach. Czy to odwrócenie długoterminowego trendu?

Aktualizacja: 25.02.2017 20:57 Publikacja: 20.04.2011 10:26

Jen liże rany po kataklizmach

Foto: GG Parkiet

Jeszcze na początku marca wydawało się, że jen jest skazany na umocnienie. W ciągu roku japońska waluta zyskała wobec dolara 7,8 proc. Na jej korzyść działało zarówno ożywienie gospodarcze w Japonii, jak i polityczne oraz gospodarcze niepokoje: w strefie euro, na Bliskim Wschodzie oraz w Afryce Północnej. Japońska waluta jest bowiem uznawana tradycyjnie za „bezpieczną przystań” dla inwestorów (zwykle w przypadku kryzysów lokują oni pieniądze w stosunkowo pewne aktywa denominowane właśnie w jenach, frankach szwajcarskich oraz euro). Zdawało się, że trend ten zostanie przerwany po potężnym trzęsieniu ziemi i wywołanym przez nie tsunami, które uderzyło w Japonię 11 marca, a także będącej ich następstwem katastrofy nuklearnej w Fukushimie. Jen przez kilka dni nadal się jednak umacniał, osiągając 17 marca powojenny rekord siły – za dolara płacono wówczas już tylko 76,25 jena.

[srodtytul]Interwencja otrzeźwia inwestorów[/srodtytul]

Czemu po tak olbrzymich kataklizmach jen wciąż zyskiwał? Było to spowodowane głównie spekulacją. Inwestorzy spodziewali się między innymi, że japońskie firmy ubezpieczeniowe będą musiały w nadchodzących miesiącach wypłacić odszkodowania idące w dziesiątki miliardów dolarów. Oczekiwano, że aby zebrać potrzebne na to fundusze, sprzedadzą część swoich zagranicznych aktywów i uzyskane w ten sposób pieniądze wymienią na jeny. Spodziewana repatriacja funduszy do Japonii miała więc doprowadzić do umocnienia japońskiej waluty.

18 marca rynek został jednak otrzeźwiony wspólną interwencją przeprowadzoną przez Bank Japonii oraz banki centralne pozostałych krajów grupy G7 (najbogatszych państw świata). Od tej pory jen osłabił się o 6,5 proc. wobec dolara.

Zmiana trendu to jednak nie tylko wynik interwencji banków centralnych. Analitycy wskazują, że jest ona również wynikiem nadziei inwestorów na ożywienie gospodarcze w USA.

– Jen traci również w wyniku wzrostu globalnego apetytu na ryzyko wśród inwestorów. Zdarzenia na Bliskim Wschodzie i w Japonii są obecnie izolowanymi wydarzeniami, które nie kształtują już sytuacji na rynkach na skalę światową.

Jak dotąd nie pojawiły się też oznaki, że bliskows-chodnie niepokoje i japońskie katastrofy znacząco uderzyły w światową gospodarkę. Nastroje na rynkach zatem się poprawiają i spada zapotrzebowanie na jena jako na „bezpieczną przystań” – mówi „Parkietowi” Lena Komileva, strateg z Brown Brothers Harrimann.

Równocześnie rynek uświadomił sobie, że po ostatnich katastrofach japoński PKB może spadać co najmniej przez jeden kwartał. A gdy znowu zacznie rosnąć, w związku z odbudową zniszczeń po trzęsieniu ziemi, fundamenty nie będą już tak bardzo sprzyjały umocnieniu jena jak dawniej. Przede wszystkim zwiększy się import do Japonii – do odbudowy zniszczeń potrzeba będzie maszyn i materiałów, a po Fukushimie Japończycy mogą mniej chętnie spożywać krajową żywność.

– Fundamenty gospodarcze w Japonii zmieniły się. Jej nadwyżka handlowa może mocno się skurczyć lub nawet zamienić w deficyt, gdy kraj skupi się na odbudowie zniszczeń – twierdzi Greg Anderson, strateg z Citigroup.

Do tego mogą dojść obawy o stan finansów publicznych. Według prognoz Międzynarodowego Funduszu Walutowego dług publiczny Japonii może sięgnąć w tym roku 227,5 proc. PKB. Koszty trzęsienia ziemi i tsunami mogą przekroczyć 200 mld USD. Będzie to dodatkowym obciążeniem dla budżetu. – W czasie, gdy kondycja fiskalna kraju już i tak jest niepokojąca, Japonia będzie musiała sfinansować odbudowę za pomocą nowych obligacji. W połączeniu z kurczącą się nadwyżką handlową będzie to złe dla jena – wskazuje Junko Nishioda, główny japoński ekonomista w Royal Bank of Scotland.

[srodtytul]Z podobną sytuacją w najnowszej historii [/srodtytul]

Kraju Kwitnącej Wiśni już mieliśmy do czynienia. Po trzęsieniu ziemi w Kobe, do którego doszło w styczniu 1995 r., tempo wzrostu japońskiego eksportu zwolniło, a zwiększył się za to import. Wkrótce kraj miał deficyt handlowy. O ile na kilka dni po trzęsieniu za dolara płacono 80,63 jena (ówczesny rekord), to przez kolejnych pięć miesięcy japońska waluta osłabiła się wobec amerykańskiej o 30 proc. Trwający od kilku lat trend polegający na umacnianiu się jena został w długim terminie odwrócony. – Taki scenariusz pod względem technicznym teraz też jest możliwy, ale czy tak faktycznie się stanie, wyjaśni się w nadchodzących miesiącach. Wciąż nie ma dokładnych analiz określających wpływ ostatnich kataklizmów na japońską gospodarkę. Wszyscy czekają na oficjalne dane – mówi „Parkietowi” Andrzej Tomczyk, główny analityk Admiral Markets.

[srodtytul]Finansowa okazja[/srodtytul]

W dłuższym terminie duże znaczenie dla kursu jena na pewno będzie miała polityka Banku Japonii. Obecnie utrzymuje on stopy procentowe na rekordowo niskim poziomie 0-0,10 proc. jednocześnie zalewając rynek płynnością. Podczas gdy Europejski Bank Centralny oraz wiele innych banków centralnych świata już rozpoczęło cykl zacieśniania polityki pieniężnej, a inne (np. amerykański Fed) mogą to zrobić w nadchodzących kwartałach, Bank Japonii, według wszelkich prognoz, jeszcze bardzo długo będzie utrzymywał gołębie nastawienie.

Co prawda ekonomiści spodziewają się, że w drugiej połowie roku dojdzie w Japonii do ożywienia gospodarczego, ale nie będzie ono skłaniało japońskiego banku centralnego do wycofywania się z programów stymulowania gospodarki. – Wciąż nie wiadomo, jaka część potencjału gospodarczego Japonii została utracona w wyniku marcowej potrójnej katastrofy. Bank Japonii nadal więc będzie bardzo ostrożny i będzie kontynuował ilościowe rozluźnianie polityki monetarnej. Jen będzie się przez to osłabiał. Japońska waluta zyska znowu popularność w carry trade – wskazuje Komileva.

Przypomnijmy, że carry trade to strategia inwestycyjna, która polega na zapożyczaniu się w walutach krajów o niskich stopach procentowych, a następnie inwestowaniu uzyskanych w ten sposób pieniędzy w aktywa o potencjalnie wysokiej stopie zwrotu – w tym waluty z krajów o wysokich stopach procentowych. Przykładowo inwestor może wziąć pożyczkę w jenach, by kupić obligacje brazylijskie (stopa procentowa w Brazylii wynosi teraz 11,75 proc.). Używanie jena w strategii carry trade było popularne przed kryzysem. W zeszłym roku nie przynosiło jednak spektakularnych zysków, gdyż jen się umacniał – podobnie zresztą jak frank szwajcarski, inna waluta popularnie wykorzystywana w carry trade. Polityka pieniężna Banku Japonii daje więc inwestorom okazję do wykorzystania „starej i sprawdzonej” strategii.

[srodtytul]Deprecjacja była oczekiwana[/srodtytul]

Od początku roku jen stracił do dolara 3,5 proc. Jak bardzo może się jeszcze osłabić?

– Na koniec roku dolar może kosztować 95 jenów, a na początku trzeciego kwartału 90 jenów, będziemy mieli więc do czynienia z dużą deprecjacją, licząc od marca – twierdzi Komileva.

– Jeśli rzeczywiście dojdzie do odwrócenia długoterminowego trendu, to na koniec 2011 r. dolar może kosztować 90-94 jeny – wskazuje Tomczyk.

Średnia prognoz analityków, zbieranych przez agencję Bloomberga, jest nieco bardziej umiarkowana. Mówi ona, że na koniec 2011 r. za amerykańską walutę będzie się płacić 88 jenów. Czyli jen osłabi się o około 3 proc. od początku kwietnia oraz o 8,4 proc. od początku roku. Podobnej deprecjacji analitycy spodziewali się jednak już w grudniu 2010 r. Wówczas średnia ich prognoz wskazywała, że jen osłabi się przez 2011 r. w stosunku do dolara o 7,4 proc. Seria katastrof, które dotknęły Japonię w marcu, niewiele więc wpłynęła na przewidywania większości analityków. Dlaczego tak się stało?

W dużej mierze dlatego, że Bank Japonii oraz tokijski rząd już przez wiele miesięcy dawały do zrozumienia, że jen jest zbyt mocny, co szkodzi eksporterom. Sondaże pokazywały na jesieni, że 51 proc. spółek spodziewało się poważnego spadku zysków w przypadku, gdy dolar będzie przez dłuższy czas kosztował mniej niż 85 jenów. We wrześniu japoński bank centralny dokonał pierwszej od wielu lat interwencji na rynku walutowym, mającej na celu osłabienie jena. Pomogła ona jedynie w krótkim terminie. Aprecjację narodowej waluty zatrzymano na pewien czas dopiero w ramach walki z następstwami marcowego kataklizmu. Paradoksalnie osiągnięcie tego celu, oczekiwanego przez japońskich eksporterów, możliwe było w wyniku kataklizmu, który prawdopodobnie wepchnął Kraj Kwitnącej Wiśni z powrotem w recesję.

Okiem eksperta
Indeks WIG20 w ważnym rejonie cenowym
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Okiem eksperta
Kolejny zaskakujący rok
Okiem eksperta
Co planują Chińczycy?
Okiem eksperta
Będzie ciąg dalszy zwyżek na GPW? AT sugeruje, że tak
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Okiem eksperta
Zmiana jakości jest za mała
Okiem eksperta
Czyżby św. Mikołaj w tym roku jednak przyszedł?