Kolejne dobre dane i zapewnienia ze strony Fed, że niskie stopy mogą pozostać z nami przez kolejne dwa i pół roku pomogły amerykańskim indeksom przetestować poziomy niewidziane od połowy 2008 roku. W takiej sytuacji polska waluta z reguły radzi sobie wyśmienicie, jednak tym razem było inaczej. W piątek jednak wszystko zaczęło wracać do normy i złoty znów zyskiwał.
Sensacje, które w ubiegłym tygodniu zaprezentował the Wall Street Journal nie sprawdziły się, ale mimo to komunikat Fed dostarczył rynkom wiele wrażeń. Rynki akcji poradziły sobie z oporami na S&P500 i poszybowały w górę (ciągnąc wreszcie nieco GPW), korzystając z zapewnień Fed, że lepsza sytuacja w gospodarce i na rynkach nie musi oznaczać szybszych podwyżek stóp procentowych. Jednocześnie rosły rentowności a dolar zyskiwał, sugerując, iż inwestorzy na tych rynkach odczytali komunikat Fed jako krok w kierunku zacieśnienia (zakładając, iż lepsza ocena sytuacji makro może być wstępem do przesunięcia bliżej oczekiwanej daty pierwszej obniżki na kwietniowym posiedzeniu).
Mieliśmy zatem nieco paradoksalną sytuację, w której jeden komunikat został zinterpretowany na dwa sposoby, jednak pod koniec tygodnia wygląda na to, że dopasowanie nastąpi ze strony rynku walutowego, tzn. z większego umocnienia dolara na razie nic nie wyjdzie. Tym samym cały czas powinien obowiązywać schemat, iż rosnące ceny akcji na globalnych rynkach i spadające premie za ryzyko (m.in. polskich obligacji) sprzyjają złotemu.
W cieniu wydarzeń na rynku globalnym publikowane były polskie dane. Inflacja za luty negatywnie zaskoczyła rynek (choć była zgodna z naszą prognozą) rosnąc do poziomu 4,3%. Jednak ten wzrost amortyzują słabe dane z rynku pracy, potwierdzające naszą hipotezę, iż znaczący wzrost dynamiki wynagrodzeń w styczniu był fenomenem jednorazowym i jednocześnie pokazujące rozczarowująco niską dynamikę zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw (zaledwie +0,5% r/r – najniżej od maja 2010 roku). Tym samym wyższa inflacja nie oznacza perspektywy szybszej podwyżki stóp procentowych.
W tym tygodniu poznaliśmy wstępne (regionalne) wskaźniki koniunktury w USA, w przyszłym zaś wstępne marcowe PMI opublikowane będą w strefie euro i w Chinach. Dane ze strefy euro będą ciekawe o tyle, że wskaźniki za luty były słabsze niż te za styczeń (które z kolei zasygnalizowały ożywienie w strefie), jednak na ten moment zakładamy, iż ożywienie będzie kontynuowane. Natomiast dużym znakiem zapytania są dane z Chin, skąd napływa ostatnio sporo sygnałów ostrzegających przed spowolnieniem wzrostu gospodarczego, co jest z kolei głównym czynnikiem ryzyka dla rynków w najbliższych miesiącach. W piątek o godz. 17.00 kurs EURPLN wynosił 4,1340, USDPLN 3,1395, CHFPLN 3,4270, zaś GBPPLN 4,9770.