O słowach szefa FED pisałem już we wczorajszym popołudniowym komentarzu, gdzie zakreśliłem też scenariusz odejścia od szerokiej formacji RGR na parze EUR/USD – do faktycznego złamania okolic 1,3330 doszło w godzinach wieczornych. Ale pokrótce – wystąpienie Bena Bernanke na sympozjum NABE nie zapowiadało takiego obrotu spraw. Utyskiwania szefa FED na niezadowalającą sytuację na rynku pracy są znane od dawna, chociaż w komunikacie po ostatnim posiedzeniu FOMC zwrócono uwagę na symptomy poprawy, przyznano także, iż wzrost gospodarczy może być „umiarkowany" – wcześniej opisywano go jako „skromny". Inwestorzy odebrali to jako sygnały zmniejszające prawdopodobieństwo wdrożenia programu QE3, a bardziej „jastrzębio" nastawieni inwestorzy podkreślali też fakt, iż bank centralny otwarcie przyznał, iż inflacja w krótkim okresie może być wyższa za sprawą ostatnich zwyżek cen ropy. W ostatnich dniach niektórzy członkowie FED (nie będący w tym roku w FOMC) podkreślali też, iż utrzymanie ultra-niskich stóp procentowych do końca 2014 r. może być bardzo trudne. Efekt – według opublikowanej w ubiegłym tygodniu ankiety CNBC zaledwie 33 proc. analityków spodziewało się uruchomienia QE3 w ciągu najbliższych miesięcy, a aż 54 proc. (a więc ponad połowa) liczyło się z możliwością podwyżki stóp w 2013 r. Kluczowe pytanie, które warto teraz zadać – to czy ta ankieta była już uwzględniona w bieżącej wycenie dolara? Zwłaszcza w relacji do euro, gdzie znane są przecież problemy Hiszpanii, a także ryzyko związane z majowymi wynikami wyborów parlamentarnych w Grecji i prezydenckimi we Francji. Jeżeli tak, to oczekiwania związane z ukształtowaniem się spadkowej formacji RGR na wykresie EUR/USD były błędne. A dzięki słowom szefa FED, który stwierdził, że sytuacja na rynku pracy będzie niezadowalająca dopóty nie zobaczymy wyraźniejszego przyspieszenia gospodarki, spekulanci dostali mocny motyw do rozegrania rynku w przeciwną stronę – teraz każdy słabszy odczyt danych makro, a w tym tygodniu będzie ich trochę (dzisiaj indeks zaufania konsumentów Conference Board za marzec – szacunki 70,2 pkt, jutro zamówienia na dobra trwałego użytku za luty, a w piątek dane Chicago PMI i nastroje konsumenckie Uniwersytetu Michigan) będzie interpretowany na korzyść QE3, a więc osłabiający dolara (i to niezależnie od faktu, iż QE3 w takim wydaniu jakiego oczekują spekulanci najpewniej nie będzie – pisałem o tym wczoraj po południu: http://bossafx.pl/popup.jsp?layout=fx_popup&page=ap&news_id=29598&news_cat_id=3031). Sytuację mogłyby zmienić tylko wyraźne zwyżki na rynku ropy naftowej wywołane przez nowe niepokojące informacje w kwestii irańskiej, czy też wyraźny wzrost wskaźnika PCE core (używanego przez FED za bazowy miernik inflacji), który poznamy w piątek – rynek przyjmuje, iż będzie to 0,2 proc. m/m. Oczywiście wczorajsze słowa szefa FED mogą też zostać zestawione z wypowiedziami innych członków Rezerwy Federalnej. Tylko dzisiaj głos zabiorą wiceszef FED, William Dudley (godz. 16:00), Eric Rosengren (godz. 18:35), Richard Fisher (godz. 19:20), czy też James Bullard (późnym wieczorem). Tylko, że w FOMC zasiadają obecnie tylko Dudley i Rosengren – obaj mają „gołębie" nastawienie i w zasadzie zgadzają się z linią Bena Bernanke.
Ze strefy euro otrzymaliśmy wczoraj kilka ważnych informacji, o których pokrótce. Niemiecki indeks IFO był lepszy od prognoz, ale nie ucieszył zbytnio inwestorów, co pokazuje, że rynek słusznie zwraca większą uwagę na PMI, które było słabe – interesujące będą też czwartkowe odczyty nastrojów Komisji Europejskiej. Niemiecka kanclerz wyraziła też zgodę na czasowe równoległe funkcjonowanie EFSF i ESM, co łącznie da 740 mld EUR gotówki operacyjnej w funduszu ratunkowym – to najpewniej zostanie zaakceptowane podczas szczytu Eurogrupy i Ecofin w końcu tygodnia. Nie ma jednak pewności, czy pomysł ten zostanie rzeczywiście wdrożony – wbrew wcześniejszym przypuszczeniom zgodę musi wyrazić Bundestag (udział Niemiec wzrośnie z 211 mld EUR do 280-290 mld EUR), a już widać, że sprzeciw podnoszą nawet politycy CSU – kluczowe głosowanie dopiero w końcu maja. Po wczorajszym dniu inwestorzy zwrócili też uwagę na słabe wyniki wyborów regionalnych w hiszpańskiej Andaluzji, sugerujące potencjalne trudności dla partii rządzącej, która nie tak dawno wygrała ogólnokrajowe wybory. Casus Andaluzji jest też ważny z innego powodu – to region, który w ubiegłym roku znacząco naruszył ustalony deficyt budżetowy na poziomie 1,3 proc. PKB i nie zamierza podporządkować się pułapowi 1,5 proc. PKB ustalonemu na ten rok. To kolejne sygnały stawiające pod znakiem zapytania prawdopodobieństwo zejścia z tegorocznym krajowym deficytem do poziomu 5,3 proc. PKB z ubiegłorocznych 8,5 proc. PKB. Innymi słowy, ze strefy euro pozytywne informacje ostatnio za bardzo nie płyną i to się raczej nie zmieni.
EUR/USD – Formacja RGR jest już nieaktualna, idziemy na 1,3430-40 i co dalej?
Szeroka formacja RGR została zanegowana już wczoraj wieczorem poprzez wyraźne wyjście ponad poziom 1,3330. Obecnie celem stały się okolice 1,3430-40 wymieniane wczoraj po południu. Tam zbiega się kilka linii trendu, między innymi mamy górne ograniczenie kanału spadkowego. Innymi słowy, to region o dość dużej „wadze technicznej" i jego przejście „z marszu" może być dość trudne. Niemniej ciekawe wskazania płyną z koszyków BOSSA USD i BOSSA EUR, które zdają się sugerować, że ruch na EUR/USD jeszcze potrwa, czyli nie zatrzymamy się trwale na 1,3430-40.
Wykres dzienny EUR/USD
Kluczowe wsparcia: 1,3380; 1,3330; 1,3290; 1,3280; 1,3240