Indeksy w Paryżu i Frankfurcie tracą dziś po 1,8%. Warszawski WIG20 spada o 0,9%. Po jednodniowej korekcie do trendu spadkowego wróciła ropa. Euro osłabiło się w relacji do dolara do 1,2471 z 1,2561 na zamknięciu poprzedniego tygodnia. Rosną też rentowności włoskich i hiszpańskich obligacji, a jednocześnie spadają rentowności, uważanego za bezpieczny, niemieckiego długu.
Pogorszenie nastrojów na rynkach globalnych, w tym spadek EUR/USD, szczególnie mocno nie szkodzi natomiast złotemu. Wprawdzie traci on w relacji do dolara, ale zyskuje wobec euro. O godzinie 14:15 kurs USD/PLN testował poziom 3,4060 zł wobec 3,3928 zł w piątek. Kurs EUR/PLN spadł natomiast do 4,2536 zł z 4,2635 zł. Jeszcze rano za dolara trzeba było zapłacić prawie 3,42 zł, natomiast euro kosztowało 4,28 zł.
Relatywnie mocne zachowanie złotego na tle rynków światowych jest pozytywnym sygnałem. Niemniej jednak jest mało prawdopodobne, żeby mógł on w najbliższych tygodniach zyskiwać na wartości w sytuacji, gdy na innych rynkach będzie trwała dekoniunktura. Tymczasem, to w tej chwili najbardziej prawdopodobny scenariusz. Systematycznie pogarszające się wskaźniki makroekonomiczne jakie płyną z każdej części świata, przy jednoczesnej dużej opieszałości banków centralnych i braku politycznych zdecydowanych działań w rozwiązaniu kryzysu długu w Europie powodują, że w wakacje na rynkach częściej będą gościć obawy niż nadzieja. Poprawy sytuacji makroekonomicznej, a wraz z nią również nastrojów, można najwcześniej oczekiwać wczesną jesienią. I dopiero wówczas pojawi się szansa na trwałe i zdecydowane umocnienie złotego.
Sytuacja techniczna na wykresach USD/PLN i EUR/PLN wydaje się potwierdzać powyższą tezę o letniej dekoniunkturze i jesiennym umocnieniu polskiej walut. Do czasu aż dolar nie spadnie poniżej 3,32 zł, a euro poniżej 4,22 zł, należy się liczyć z wahaniami obu polskich par w przedziale wyznaczonym w drugiej połowie tego miesiąca. Przełamanie lokalnych oporów na 3,4910 zł i 4,3550 zł będzie wstępem do silniejszego osłabienia złotego. Wówczas celem będą maksima z przełomu maja i czerwca.
Marcin R. Kiepas