Rynki jednak nie bardzo się tym przejmują – w czwartek odbędzie się posiedzenie Fed, które jest kolejnym (po EBC) pretekstem do ignorowania innych sygnałów. Nastroje pozostają dobre, a dolar traci w szybkim tempie względem innych walut.
Każda informacja to dobra informacja
Wypadałoby napisać, iż dane z amerykańskiego rynku pracy rozczarowały. Wzrost zatrudnienia o 96 tys. w sierpniu był wyraźnie wolniejszy niż w lipcu (a do tego dane za lipiec skorygowano w dół o 22 tys.), wolniejszy niż zakładał konsensus (125 tys.) i zdecydowanie wolniejszy niż sugerował raport ADP (+200 tys.!). Jednak tego rozczarowania nie było na rynku widać – nastroje na rynkach akcji pozostały dobre, a zachowanie rynków walutowych pokazuje dlaczego. Silna wyprzedaż dolara wobec w zasadzie wszystkich walut świadczy jednoznacznie, iż inwestorzy uznali, że słabymi danymi nie należy się przejmować, gdyż przybliżają nas one do QE3, które Fed mógłby wyraźnie zasygnalizować na czwartkowym posiedzeniu. Taka reakcja to kolejny dowód na to, iż rynki nadal są pod wpływem szampańskich bąbelków dozowanych to przez EBC, to przez Fed i w zasadzie całkowicie oderwały się od realiów gospodarczych (może poza wybranymi rynkami w Azji). Jednak tak długo jak nadzieje pozostają w grze, ten rozjazd z rzeczywistością może się pogłębiać.
Posiedzenie Fed punktem zwrotnym?
Decyzja EBC nie zaskoczyła rynków, a związane z nią czynniki ryzyka (o których pisaliśmy w komentarzach w drugiej połowie minionego tygodnia) powinny wręcz dyktować inwestorom ostrożność. Jednak po złagodzeniu retoryki przez Fed w ostatnim czasie inwestorzy nie chcą realizować zysków przed czwartkowym posiedzeniem, po którym będzie miała miejsce konferencja szefa Fed, a co za tym idzie, wzrosną szanse na to, iż Bernanke powie coś o QE3. O wprowadzeniu QE3 już teraz nie ma mowy, Bernanke może jednak zapowiedzieć to bardziej jednoznacznie niż do tej pory. Z jednej strony mogłoby to oznaczać kolejny miesiąc nadziei i oczekiwań. Z drugiej, po trzech miesiącach gry na nadziejach, szef Fed będzie musiał naprawdę się postarać, aby potrzymać rynkową euforię i oddalić w czasie powrót do ciągle szarej rzeczywistości gospodarczej. Zatem posiedzenie Fed jest potencjalnym punktem zwrotnym w tym tygodniu.
Uwaga na SNB
Posiedzenie SNB punktem zwrotnym dla szerokiego rynku nie będzie, ale dla inwestorów na parze EURCHF będzie ważniejsze niż Fed czy jakiekolwiek publikacje danych. W ubiegłym tygodniu po raz pierwszy od dłuższego czasu notowania oderwały się od poziomu 1,20 wobec plotek, iż słabnąca gospodarka zmusi Bank do podniesienia minimalnego progu interwencji. Jeśli tak miałoby się zdarzyć (choć wydaje nam się, iż jest na to za wcześnie), to wszystko powinno rozstrzygnąć się w czwartek – posiedzenia SNB są bowiem kwartalne i kolejna okazja – przynajmniej w zgodzie z kalendarzem – pojawi się dopiero w grudniu.
Słabe dane z Chin
Dane z Chin nie po raz pierwszy rozczarowały. Fatalnie wyglądają dane o bilansie zagranicznym. Dynamika importu była po raz drugi w tym roku ujemna (-2,6% R/R), choć dane za styczeń były zniekształcone przez efekt chińskiego nowego roku. Można zatem uznać sierpniowe dane za najgorsze w tym roku, a to oznacza, że również najgorsze od 2009 roku. Niewiele lepiej wygląda eksport. Dynamika wzrosła tu co prawda z +1% do +2,7%, ale łącznie te dwa miesiące są również zdecydowanie najgorsze od jesieni 2009. Słabsza od oczekiwań była produkcja przemysłowa (8,9%), wzrosła natomiast inflacja (2%), choć w tym przypadku akurat było to oczekiwane. Widać wyraźnie, iż Chińczycy sięgają po starą broń – stymulują gospodarkę za pomocą inwestycji. Udział wydatków inwestycyjnych w sektorze nieruchomości w PKB w ciągu 12 miesięcy zakończonych w sierpniu wzrósł do 13,6% - to nowy rekord, jeszcze w lutym było to 13,1%, a w lutym 2010 12%. Luźniejsza polityka monetarna stymuluje też popyt na nieruchomości, którego udział w PKB (12,1%, czyli nadal wyraźnie mniej od podaży) rośnie drugi miesiąc z rzędu. To jednak bardzo ryzykowna droga, jeśli się nie powiedzie, chińską gospodarkę czeka twarde lądowanie.