W obliczu coraz bardziej gorącej dyskusji, jak sfinansować większe potrzeby pożyczkowe Grecji w nadchodzących miesiącach, tamtejsi politycy zaczynają sobie sami strzelać w stopę, co sprawia, że nieco zapomniany już strach przed scenariuszem tzw. Grexitu znów zaczyna mieć wielkie oczy. Zwłaszcza, że nie ma też pewności, czy Grecy otrzymają w tym miesiącu kolejną ratę przyznanej już pożyczki w kwocie 31,5 mld EUR. W minionym tygodniu okazało się, że z koalicji rządowej de facto wystąpiła niewielka Demokratyczna Lewica – oficjalnie w obliczu sprzeciwu dotyczącego reform rynku pracy, choć nie bez znaczenia były też najnowsze sondaże polityczne. Te mocno rzutują też na koalicyjny PASOK (poparcie dla tego ugrupowania spadło do 7 proc. wobec 12,3 proc. odnotowanych w czerwcowych wyborach), co zwiększa ryzyko ucieczki pojedynczych polityków z tego ugrupowania. Na razie zrobił to tylko jeden poseł (Michalis Kassis), ale w sytuacji, kiedy rząd dysponuje tylko większością 9 parlamentarzystów, a przed nim kluczowe głosowanie nt. pakietu oszczędnościowego w środę, to sytuacja robi się patowa. Dodatkowo uznanie założeń nowej reformy emerytalnej niezgodne z przepisami przez grecki Trybunał sprawia, iż trzeba będzie szybko poszukać oszczędności w innych obszarach, co może nie być takie proste. Jednocześnie Grecy przedstawili ostatnio nowe założenia budżetowe z których wynika, że wypełnienie kryteriów narzuconych przez międzynarodowych pożyczkodawców – spadek relacji zadłużenia do PKB do 120 proc. w 2020 r. – jest czystą mrzonką. Kraj będzie potrzebował dodatkowych pieniędzy na sfinansowanie swoich potrzeb i to faktycznie bez żadnych gwarancji, iż wypełni kolejne obietnice. Sytuacja polityczno-społeczno-gospodarcza robi się coraz bardziej patowa, a europejscy politycy są mocno podzieleni, co do tego jaką strategię względem Aten należałoby teraz podjąć. Odwlekanie zgody na kolejne pożyczki (trzeci bailout), czy też kolejną restrukturyzację długu, będzie oznaczać, iż ryzyko opuszczenia strefy euro będzie narastać. Tymczasem Euroland nie wydaje się być gotowy na tzw. Grexit. Wskaźniki makro potwierdzają recesję, nie ma też jasnych perspektyw dla Hiszpanii (rząd odwleka wniosek o międzynarodowe finansowanie i nadal tkwi w błędnych założeniach budżetowych na przyszły rok), ale i też Włoch (zbliżający się termin wyborów parlamentarnych w kwietniu 2013 r., będzie oznaczać ponowny wzrost znaczenia populistów i praktyczne zablokowanie procesu reform).
Wątek grecki może, zatem skutecznie przykryć dwa istotne wydarzenia nadchodzącego tygodnia, czyli wtorkowe głosowanie w USA, a także decyzję naszej RPP w środę. W pierwszym przypadku huragan Sandy, a także lepsze dane makroekonomiczne (zwłaszcza te z rynku pracy) mogą działać na korzyść urzędującego prezydenta, chociaż sondaże wciąż nie dają takiej pewności. Tyle, że wygrana Obamy to status-quo, a Romney'a to spadki na rynkach – w żadnym przypadku nie ma mowy o jakimś wybuchu optymizmu. Dość ciekawe może natomiast okazać się posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej. Ostatnie umocnienie złotego można wiązać z tym, iż po lepszych danych PMI dla Polski, spadły obawy, iż ścieżka obniżek stóp procentowych może być gwałtowna (100 p.b. w ciągu 6 miesięcy). Cięcie o 25 p.b. jest przesądzone, ale komunikat RPP może być jednak bardziej wyważony – reasumując RPP może nie dać jasnej odpowiedzi na to, co zrobi w grudniu. Tyle, że ten fakt nie musi umocnić złotego, który będzie zwracał większą uwagę na sytuację międzynarodową.
Marek Rogalski – główny analityk walutowy DM BOŚ