W ostatnich komentarzach zwracałem jednak uwagę, że możemy mieć do czynienia z krótkoterminowymi wahaniami pod wypowiedzi oficjeli obecnych na dzisiejszym szczycie. Uwaga rynku powinna jednak pomału przesuwać się w stronę danych makroekonomicznych – dzisiaj w centrum uwagi będą popołudniowe odczyty w USA, a także polityki – weekend najpewniej przyniesie publikację najnowszych sondaży preferencji politycznych we Włoszech. Poza EUR/USD w centrum uwagi nadal pozostają pary powiązane z JPY, ale także z GBP po kolejnych słabych danych makroekonomicznych z Wielkiej Brytanii.
Szereg wypowiedzi oficjeli napłynęło na rynki dzisiaj rano. Warto zwrócić uwagę na słowa unijnego komisarza ds. Olliego Rehna, który stwierdził, iż kraje G-20 powinny skoncentrować się bardziej na reformach strukturalnych, niż na krótkoterminowej stymulacji gospodarki czynnikami fundamentalnymi i monetarnymi – w zasadzie jest to jak najbardziej słuszna idea, ale dość trudna do zrealizowania przez polityków. Tutaj można jednak dopisać kolejne zdanie – konkurencyjność gospodarki można przywrócić tylko przez konkretne reformy obniżające koszty wytworzenia produktów, a nie „majstrowanie" przy kursach walut... Dlatego też szef ECB, Mario Draghi zaznaczył dzisiaj, iż rozmowy w temacie FX są „niewłaściwe, bezowocne i daremne".
Swoje trzy grosze dorzucił też Jens Weidmann z ECB i tutaj reakcja rynku była znacząca, który dał do zrozumienia, iż kurs euro nie szkodzi gospodarce, a bank centralny nie ma potrzeby podejmowania dodatkowych działań, zwłaszcza w temacie obniżki stóp. Wątek ewentualnego poluzowania polityki przez ECB pojawił się na rynku wczoraj po słabych danych nt. PKB za IV kwartał, a także wypowiedziach szefa ECB w środę, kiedy to stwierdził on, iż nieco obawia się o perspektywy gospodarcze peryferiów w kontekście silnej waluty. Reakcją rynku na poranne słowa Weidmanna był skokowy wzrost euro względem głównych walut. Później jednak sytuacja się unormowała, gdyż tak naprawdę „jastrzębi" z natury Weidmann w niczym nie zaskoczył.
Na wykresie EUR/USD widać, iż rejon wsparcia 1,3290 nadal pozostaje nieprzetestowany i rynek potrzebuje ku temu mocnych impulsów. Mogłyby to być znacznie lepsze dane z USA, jakie poznamy dzisiaj po południu – o godz. 14:30 wskaźnik NY Empire State za luty (szacunki -2 pkt.), a o godz. 15:15 styczniowa produkcja przemysłowa (oczekiwania +0,2 proc. m/m) – albo niepokojące sondaże przedwyborcze z Włoch. I taki scenariusz spadkowy wciąż jest bardziej prawdopodobny, zwłaszcza, że korekta miała miejsce w biegu – dzisiejsza poranna zwyżka do 1,3392. Reasumując, liczmy się z naruszeniem 1,3290 jeszcze dzisiaj po południu. Wtedy moglibyśmy spaść w okolice 1,3230-50 wyznaczane m.in. przez linię wzrostową trendu od lipcowych dołków.
Nadal dużą nerwowość widać w notowaniach funta. Obserwowana rano próba odbicia została wyraźnie zanegowana po publikacji zaskakująco słabych danych nt. sprzedaży detalicznej w Wielkiej Brytanii. W styczniu obniżyła się ona o 0,6 proc. m/m wobec oczekiwanej zwyżki o 0,5 proc. m/m. W efekcie mamy słabość gospodarki połączoną z faktycznym brakiem pomysłów ze strony rządu i banku centralnego, jak można by to zmienić (przywrócenie programu QE nie jest żadną receptą). To w dłuższym terminie będzie rzutowało na funta, zwłaszcza, że rynek może zacząć ponownie spekulować o obniżkach ratingu AAA. Na GBP/USD w krótkim okresie spadliśmy jednak we wskazywane wczoraj okolice 1,5460, co może prowokować do chwilowego odbicia. Potencjalny ruch powrotny nie musi jednak doprowadzić do powrotu w okolice 1,56 w przyszłym tygodniu. Zwłaszcza, że średnioterminowym celem wydają się być teraz okolice 1,5290-1,5330.