Paradoksalnie pod wpływem wskazanych obaw mamy obecnie do czynienia wręcz z odpływem środków z emerging markets (czyli reakcja już teraz jest silniejsza niż skutek, jaki może wywołać dyskontowany czynnik ryzyka – obserwujemy odpływ kapitału w obawie przed ograniczeniem jego napływu). Sam ten fakt pokazuje, że skala wyprzedaży walut krajów wschodzących jest przesadzona. Za ograniczeniem negatywnej presji w ich notowaniach przemawiają też pozytywnie zaskakujące dane z Chin, które dają szansę na to, że sytuacja w tej największej wschodzącej gospodarce ustabilizuje się w dalszej części roku.
W przypadku złotego argumentem przeciwko deprecjacji jest dodatkowo jego względna stabilność mimo wzrostu rentowności krajowych obligacji skarbowych (kurs EUR/PLN w przedziale 4,2200–4,2550) oraz ostatnie lepsze od prognoz dane na temat produkcji i wynagrodzeń. W ten scenariusz prawdopodobnie wpisze się też wkrótce sprzedaż detaliczna. W efekcie kurs EUR/PLN w najbliższych dniach powinien pozostawać pod poziomem 4,26, a przy ewentualnych kolejnych pozytywnych sygnałach z krajowej i chińskiej gospodarki ma szansę przetestować barierę 4,20.