Po czerwcowej konferencji szefa Fed inwestorzy zaczęli agresywnie dyskontować zacieśnianie polityki pieniężnej w USA a cięcia we wrześniu byli pewni. Teraz oczekiwania przesunęły się na drugi biegun, pierwszy ruch widziany jest dopiero w marcu. To wydaje się zbyt optymistyczne, choć rozstrzygną o tym dane, w tym jutrzejszy raport z rynku pracy.
Dolar wyprzedany, szczyty na Wall Street wobec przesuniętych oczekiwań
Porozumienie amerykańskich polityków – to temat numer jeden poprzedniego tygodnia. Temat, który wywołał wzrosty na rynku akcji oraz pierwotnie umocnienie dolara. O ile te pierwsze były kontynuowane, to kierunek na rynku walutowym zmienił się szybko i gwałtownie. A to dlatego, że temat impasu politycznego zastąpił, a jakże, Fed.
Paraliż administracji jest zakończony, ale amerykańska gospodarka poniosła straty – nawet 0,6% wzrostu w czwartym kwartale. A to oznacza kolejny pretekst dla Fed do zwlekania z ograniczaniem QE, po tym jak nie zrobił tego we wrześniu.
To wszystko wydaje się oczywiste. Tyle, że rynek po wrześniowym zaskoczeniu szybko przesunął oczekiwania aż na marzec przyszłego roku. Przypomnijmy, iż mowa jest jedynie o pierwszym ruchu w skali 10-15 mld z obecnych 85 mld miesięcznie. Tymczasem jeszcze przed wrześniową decyzją rynek oczekiwał, iż połowie 2014 cały program zostałby wygaszony. Tak przesunięte oczekiwania odcisnęły się na dolarze, oznaczają one jednak też, że rynek osiągnął już pewne ekstremum, a to stanowi... szansę dla dolara. Gdyby bowiem pokazały, iż ożywienie w USA kontynuowane jest w tempie zbliżonym do tego sprzed paraliżu, oczekiwania na wcześniejszy ruch Fed wróciłyby, umacniając amerykańską walutę.