Wśród największych przegranych ostatnich tygodni wyróżnić należy dolara nowozelandzkiego, który w trakcie czwartkowego poranka dotarł do 5 letnich dołków. Sytuacja dla kiwi staje się coraz bardziej dramatyczna, a dzisiejsze dane o inflacji tylko potwierdziły negatywny nastrój unoszący się wokół nowozelandzkiej waluty. W II kwartale bieżącego roku ceny w Nowej Zelandii wzrosły 0,4%, co było zgodne z oczekiwaniami ekonomistów, jednak znacznie poniżej poziomu pożądanego przez RBNZ. Jakby tego było mało, w trakcie wczorajszej aukcji ceny mleka w proszku spadły o 13,1%, czyniąc ewentualną obniżkę stóp procentowych przez RBNZ jeszcze bardziej realną. Wszystko to spowodowało, iż w trakcie czwartkowego poranka NZD był najsłabszą walutą na rynku, dołączając do dolara kanadyjskiego, który tracił po wczorajszej decyzji Banku Kanady o obniżce stóp procentowych.
Na drugim biegunie znajduje się z kolei dolar amerykański, który został wsparty (choć nie bezpośrednio) komentarzami przewodniczącej FED Janet Yellen. Co prawda w trakcie swojego przesłuchania przed Kongresem prezes FED jak zwykle nie powiedziała niczego, czego rynek do tej pory nie miał okazji usłyszeć, jednak ton jej wystąpienia nie był tak gołębi, jak można było tego oczekiwać. Dodając do tego lepsze dane z amerykańskiego przemysłu oraz wypowiedzi Johna Williamsa oraz Loretty Mester z FED rynek dostał wystarczająco dużo argumentów za kupowaniem dolara, co doprowadziło do jego wyraźnego umocnienia i zepchnęło główną parę walutową w okolice poziomu 1,09. Dla eurodolara istotne będzie także dzisiejsze posiedzenie EBC. O ile rynek nie spodziewa się zmian stóp procentowych, o tyle istotna będzie konferencja prasowa Mario Draghiego z kolejnymi pytaniami dotyczącymi Grecji.
Uspokojenie sytuacji wokół Grecji sprzyja także walutom krajów wschodzących, wśród których prym wiedzie polski złoty. O poranku PLN zyskuje do euro blisko 0,4%. O godzinie 9:42 kurs pary USDPLN wynosił 3,7718, a pary EURPLN 4,1120.
Jakub Stasik [email protected] XTB