Jej odbiór zależy zresztą od układu odniesienia, czyli posiadanych przez inwestorów aktywów. Europejskie indeksy, zapewne w wyniku umocnienia się euro, przechodzą etap słabości na równi z indeksem Nasdaq. Wyjątkiem są tu akcje banków, które podobnie jak w USA czy Japonii stały się nieoczekiwanie głównym beneficjentem ostatniej „korekty". Pozostałe indeksy w USA, tj. S&P500, Dow Jones czy Russell 2000, stanęły w miejscu, jakby nie traktując serio spadków kursów takich spółek jak Alphabet, Apple czy Amazon. Trudno się zresztą temu dziwić, skoro azjatycka konkurencja, czyli Tencent, Samsung czy Alibaba, niespecjalnie chciała się poddać technologicznej minipanice na Wall Street. Co więcej, koreański konkurent Apple'a ustanowił we wtorek kolejny rekord notowań. W dużej mierze dzięki zachowaniu tych trzech (największych w indeksie rynków wschodzących) spółek inwestorzy na emerging markets mogli praktycznie nie zauważyć korekcyjnych nastrojów na światowych rynkach. Podczas gdy Amerykanie zastanawiają się od kilku tygodni, czy przypadkiem nie są świadkami pękającej bańki na tzw. FANGs, czyli odpowiedniku spółek internetowych z końca lat 90., indeks Kospi wspina się na nowe szczyty, podążając śladem hinduskiej giełdy. To właśnie siła rynków wschodzących jest jednym z elementów świadczących o dość nietypowym przebiegu tej kilkutygodniowej „korekty". Pozostałe to jednoczesna słabość dolara, metali szlachetnych i obligacji, czyli tradycyjnych aktywów mających być remedium na spadki na rynkach akcji. Przy okazji warto przypomnieć, że największym beneficjentem osłabienia amerykańskiej waluty powinny być właśnie spółki technologiczne, które największą część przychodów (spośród wszystkich sektorów) uzyskują z zagranicy. Dodatkowo zanikająca w ostatnich miesiącach zmienność, mierzona indeksem VIX, niewiele urosła podczas „nasdaqowych" spadków. Dość dziwna i mocno wybiórcza jest ta ostatnia „korekta". Poza tym patrząc na WIG20 , który przykleił się do poziomu 2300 punktów, trudno nie odnieść wrażenia, że jakiś bardziej zdecydowany ruch powinien się wydarzyć i to szybko. Można mieć nadzieję, że podążymy śladem giełd azjatyckich. Jednak nawet urealnienie „korekty", czyli kilkuprocentowy spadek indeksów, nie będzie jeszcze sygnałem do zmiany głównego trendu.