W tym samym czasie indeksy akcji, zarówno w Europie Zachodniej, jak i w Polsce, czy generalnie na rynkach wschodzących, nie odnotowały istotnych zmian wartości.
Niewielkie to jednak pocieszenie dla inwestorów ze strefy euro. Gdy jeszcze kilka tygodni temu Amerykanie cieszyli się z nowych rekordów hossy, w Paryżu czy we Frankfurcie trwała w najlepsze, rozpoczęta w maju, korekta. Od dwóch tygodni większość indeksów z Europy walczy o utrzymanie ważnych wsparć, wyznaczonych przez 200-sesyjną średnią oraz wyraźną lukę, jaka powstała na europejskich indeksach po ogłoszeniu wyników pierwszej tury wyborów prezydenckich we Francji. W ciągu ostatnich czterech miesięcy giełdy w Paryżu i Madrycie straciły już po ponad 7 proc., a niemiecki DAX niewiele mniej. Dlatego względna przewaga parkietów ze strefy euro nad Wall Street w ostatnich dwóch tygodniach jest raczej pyrrusowym zwycięstwem. Tym bardziej że trudno nie brać pod uwagę możliwości pęknięcia wsparć w Europie w obliczu potencjalnej kontynuacji korekty w USA.
Gdyby przyjąć za wzór dla indeksu S&P500 sytuację, w jakiej znajduje się paryski CAC, to należałoby się liczyć z kolejną, 3-proc. falą spadków w Ameryce. Oznaczałoby to naruszenie 200-sesyjnej średniej, co byłoby zrozumiałe, biorąc pod uwagę fakt, że minęło już prawie 300 sesji, odkąd indeks S&P500 pozostaje powyżej tej średniej. W minionych dwóch dekadach tylko trzy razy udało się amerykańskim inwestorom utrzymać główne indeksy tak długo w trendzie wzrostowym, bez wyraźnego przystanku. Było to w latach 1997–1998, 2003–2004 oraz ostatnio w latach 2012–2014. Jeśli posłużymy się tym ostatnim przykładem, okaże się, że możemy mieć jeszcze przed sobą około 200 sesji, zanim indeks ulegnie swej średniej.
Jednak nawet jeśli ta analogia jest zbyt optymistyczna, to dalsze pogłębienie korekty S&P500 może zostać (paradoksalnie) powstrzymane słabością mniejszych i średnich spółek, odpowiadających za pogorszenie szerokości rynku w USA. Choć jeszcze w lipcu ich indeksy odnotowały nowe szczyty, dziś po 7-proc. przecenie znalazły się tuż poniżej swoich długoterminowych średnich. Być może to one zostały złożone w korekcyjnej „ofierze" i większym spółkom, w tym technologicznym, jeszcze się upiecze.