W Stanach Zjednoczonych podobna operacja skupu obligacji rozpoczęta jesienią 2008 r. skończyła się pod koniec października 2014 r., a więc cztery lata i dwa miesiące przed ogłoszoną przez EBC datą takiego samego posunięcia. Równocześnie prezes EBC ogłosił zamiar utrzymywania wysokości podstawowych stóp procentowych banku na obecnych rekordowo niskich poziomach przynajmniej do lata 2019 r. W USA pomiędzy końcem QE a pierwszą podwyżką stóp Fedu z grudnia 2015 r. upłynęło 14 miesięcy. Powtórzenie tego schematu w strefie euro dawałoby luty 2020 r. jako termin początku podwyższania stóp procentowych. Ponieważ rynki spodziewały się wcześniejszych podwyżek, to pierwszą reakcją było osłabienie euro względem dolara i spadek rentowności obligacji skarbowych. Reakcja rynków akcji strefy euro również była pozytywna.
Dzień wcześniej w USA FOMC podniósł stopy po raz siódmy w tym cyklu, do najwyższego od okresu kwiecień–październik 2008 r. poziomu 2 proc (równocześnie Fed zasugerował jeszcze dwie podwyżki w tym roku, trzy w 2019 i jedną w 2020 r.). Jeśli porównać obecny cykl w USA rozpoczęty po recesji z lat 2007–2009 do poprzedniego rozpoczętego po recesji z 2001 r., to obecny poziom stóp (2 proc.) został wtedy osiągnięty w listopadzie 2004 r., a taki jak obecnie wzrost stóp z poziomu cyklicznego dołka o 1,75 pkt proc. w wyniku siedmiu podwyżek stóp wystąpił w marcu 2005 r. Wtedy taki wzrost stóp nie zaszkodził zbytnio rynkom akcji (cykliczna bessa z lat 2004–2005 przyjęła postać prawie niezauważalnej „pędzącej" korekty, a wznowiona wiosną 2005 r. silna hossa trwała do lipca 2007 r.). Tym razem może być podobnie, ale nie musi. Różne szacunki wysokości shadow rate, czyli „rzeczywistej" wysokości stóp Fedu po uwzględnieniu wpływu gigantycznego programu „druku pieniądza" (3,5 biliona dolarów) sugerują, że w dołku z lat 2013–2014 owa shadow rate była głęboko ujemna (-3 proc. według jednego oszacowania, -5,5 proc. według innego). To zaś oznacza, że „w rzeczywistości" stopy Fedu wzrosły już o 4,75–6,25 pkt proc., a więc bardziej niż w latach 2004–2006 (o 4,25 pkt proc.). Oczywiście ze względu na bezprecedensowy charakter obecnej sytuacji bardzo trudno jest ocenić, który sposób podchodzenia do obecnej sytuacji jest bardziej właściwy.
Kulminacją kampanii zaostrzania polityki pieniężnej prowadzonej przez Fed powinno być „wypadnięcie z gry" jakichś znajdujących się w trudnej sytuacji finansowej podmiotów (krajów czy też korporacji), które padną ofiarą odpływu kapitału w stronę coraz lepiej oprocentowanych krótkoterminowych obligacji rządu USA. Ostatnio Turcja poczuła się zmuszona do podjęcia prób zahamowania odpływu kapitału, podnosząc dwukrotnie stopy z 8 do 17,75 proc., czyli najwyższego poziomu od dziesięciu lat. Można sądzić, że w ciągu następnego roku takie sytuacje będą się w różnych segmentach rynku i różnych częściach świata powtarzać coraz częściej.