Indeksy z nawiązką odrobiły załamanie z przełomu września i października. S&P 500 powrócił ponad 3000 pkt, a średnia giełdowa grupująca blue chips Starego Kontynentu Stoxx 50 znalazła się wręcz najwyżej w tym roku! O dobrych nastrojach świadczy także struktura ruchu. Do łask wróciły sektory procykliczne: branża motoryzacyjna, banki, spółki wydobywcze. Relatywną słabość wykazują natomiast branże zaliczane do defensywnych. Wraz z nieuchronnym nadejściem listopadowej słoty oczekujemy jednak powrotu niepewności na globalne rynki i wyraźnego schłodzenia nastrojów inwestycyjnych.
Ostatnią falę optymizmu wywołało oczywiście rozładowywanie się napięć i obaw związanych z brexitem i wstępne porozumienie handlowe pomiędzy USA a Chinami. Fundamentem pod zwyżkę jest globalne poluzowania polityki monetarnej. Jego kolejnym elementem będzie przyszłotygodniowe cięcie stóp przez Fed. Bodziec płynący ze strony polityki pieniężnej jest już jednak na tym etapie w pełni wyceniony. Odbicie indeksów, a zwłaszcza jego struktura, nie licuje natomiast z kondycją globalną, przede wszystkim gospodarki. Na całym świecie dane makroekonomiczne w ostatnich tygodniach wypadały blado na tle oczekiwań. Nie trzeba sięgać daleko, publikowany w ostatnich dniach indeks PMI sugeruje, że niemiecki przemysł na dobre utknął w regresie. Fatalnie wypadają nowe zamówienia, ale martwić powinno także rozlewanie się słabości na sektor usług. W rezultacie milkną ostatnie głosy, że to chwilowa zadyszka, a koniunktura lada moment odzyska impet. Mimo to rynek uwierzył, że deeskalacja konfliktu handlowego to wystarczający powód, by zwiększyć ekspozycję na korzystnie wyceniane i wcześniej rażące słabością spółki procykliczne. By odbicie przemieniło się w trwalszy trend, potrzebne byłyby krzepiące informacje z gospodarek. A tych – w naszej opinii – nic nie zwiastuje. Po pierwsze uważamy, że porozumienie osiągnięte podczas 13. rundy negocjacji nie wystarczy, by tchnąć pozytywny impuls oddziałujący w kierunku poprawy otoczenia makroekonomicznego i w konsekwencji wyników spółek. Po drugie, widzimy ryzyko ponownego wzrostu napięć na linii Waszyngton – Pekin. Z jednej strony kolejne kroki na drodze do kompleksowej umowy handlowej będą zdecydowanie trudniejsze – rozmowy dotyczyć będą kwestii mocniej różnicującej strony, z drugiej - punktem zapalnym może stać się fala protestów w Hongkongu. ¶
Bartosz Sawicki kierownik działu analiz, TMS Brokers