Kamil Cisowski, dyrektor zespołu analiz i doradztwa inwestycyjnego, DI Xelion

Kamil Cisowski, dyrektor zespołu analiz i doradztwa inwestycyjnego, DI Xelion

materiały prasowe

Na początku 2003 r., pomimo jego doskonałego zakończenia, SARS, w wyniku którego śmierć poniosły co najmniej 774 osoby, stał się jednym z katalizatorów dwucyfrowej korekty na globalnych rynkach akcji.

Liczba zgonów w wyniku 2019-nCoV przekroczyła we wtorek w godzinach porannych 106 osób, co oznacza przeszło 30-proc. wzrost względem poniedziałku. Jeszcze bardziej niepokojące są informacje o potwierdzonej liczbie zachorowań, których jest już ponad 4,5 tys., co oznacza niemal podwojenie w ciągu 24 godzin. Oznacza to, że nawet przy założeniu trzykrotnie niższej śmiertelności niż w przypadku SARS istnieje poważne prawdopodobieństwo, że liczba ofiar okaże się większa niż 17 lat temu. Pomimo podjętych nadzwyczajnych środków bezpieczeństwa łączna liczba zarażonych niemal na pewno będzie większa. O ile najbliższe dni nie przyniosą wyraźnego spadku tempa rozprzestrzeniania choroby, spadki z początku tygodnia mogą być zaledwie wstępem do poważniejszej przeceny.

Transparentna polityka informacyjna chińskich władz powinna sprzyjać skróceniu efektów epidemii na głównych rynkach (w 2003 r., gdy blokowały one dostęp do faktów dotyczących SARS, spadki trwały 2,5 miesiąca), ale mogą mieć one gwałtowniejszy charakter. O ile w USA przecena może zostać wykorzystana jako okazja do zakupów, o tyle wygasanie efektu 2019-nCoV na rynkach wschodzących, w szczególności azjatyckich może zająć nawet dwa, trzy miesiące, podczas których będzie trwało szacowanie szkód wyrządzonych globalnej gospodarce. Rola Chin w globalnym PKB wzrosła od czasu SARS około dwukrotnie, a uderzenie w ruch lotniczy (wówczas mówiono o tymczasowym spadku liczby chińskich pasażerów o 45 proc.) czy turystykę będzie zapewne silniejsze niż wtedy. Najważniejszymi danymi będzie jednak sprzedaż detaliczna w Państwie Środka.

Poza wymienionymi sektorami „czarny łabędź" uderza silnie w sektor dóbr luksusowych czy samochodowy, mając jednocześnie znacznie mniej jednoznaczny wpływ na technologię czy spółki farmaceutyczne, co staje się dla nas podstawą do tezy, że rynek amerykański, ze szczególnym uwzględnieniem spółek wzrostowych, powinien po chwilowym szoku najszybciej odrabiać straty. Także na rynku długu powinniśmy obserwować dalszą ucieczkę do bezpieczeństwa, która być może zaowocuje nawet szybkim testem ubiegłorocznych szczytów przez amerykańskie obligacje skarbowe. ¶