Łatwo wskazać dwie takie analogie. Po pierwsze tylko ostatnio i wtedy spełnione były następujące warunki: 1) w ciągu poprzednich dwóch miesięcy zarówno S&P 500, jak i cena ropy naftowej (WTI) zaliczają przynajmniej dwuletnie dołki, oraz 2) S&P 500 wychodzi na 20-sesyjne maksimum, podczas gdy cena ropy wraca na poziom ostatniego dołka. Po drugie tylko ostatnio i wtedy 1) WIG-20 wzrósł w ciągu 23 sesji o ponad 25 proc., 2) startując z przynajmniej trzyletniego dołka. Ten pierwszy sygnał (oparty na zachowaniu S&P 500 i ceny ropy naftowej) wygenerowany został 6 listopada 2001 oraz w miniony wtorek. Ten drugi sygnał (oparty na zachowaniu WIG20) pojawiał się 26 października 2001 oraz również w ostatni wtorek.

Oczywiście tę analogię historyczną można by uznać za przypadkową lub też wymuszoną manipulowaniem przyjętymi kryteriami, ale fakt, że w obu przypadkach mamy do czynienia z dużą liczbą martwych nowojorczyków oraz recesją w gospodarce USA, czyni to porównanie przynajmniej interesującym. Jesień 2001 była na rynkach finansowych o tyle znaczącym momentem, że wyznaczyła koniec trwającego od 1994 roku – a więc przez siedem lat – osłabienia „wschodzących" rynków akcji względem S&P 500. W przypadku naszego rynku przełożyło się to bezpośrednio na rozpoczęcie 3 października 2001 hossy, która kulminowała dopiero w 2007 roku, pomimo tego, że na rynkach rozwiniętych dołki z jesieni 2001 zostały pogłębione w 2002 roku (USA), a nawet na początku 2003 roku (zachodnia Europa czy Japonia). Mechanizm tego zjawiska sprzed prawie 20 lat jest zrozumiały: ataki z 11 września 2001 sprowokowały USA do rozpoczęcia wojen w Afganistanie i później Iraku, wojna – szczególnie ta toczona przez globalnego hegemona – jest oczywiście zjawiskiem inflacyjnym i osłabiającym walutę kraju, który tę wojnę finansuje, a rynki wschodzące (i surowcowe) generalnie kwitną w okresach wzrostu tendencji inflacyjnych (i słabości dolara).

Obecnie na pandemię koronawirusa – inaczej niż na ataki z 11 września – USA raczej nie odpowiedzą atakiem militarnym na jakiś kraj. Ale wydaje się więcej niż prawdopodobne, że tamtejsze władze spróbują wykorzystać fakt, że pandemia rozpoczęła się w Chinach, do wznowienia – być może po wyborach prezydenckich – gospodarczego ataku na rządzone przez komunistów Państwo Środka, które zostanie wskazane jako winnego obecnej katastrofy, któremu należy się stosowna kara w postaci wycofania zachodniego kapitału i kolejnych ograniczeń w handlu. Innymi słowy, w takim scenariuszu USA zaproponują światu budowę „wielkiego muru chińskiego", mającego na celu gospodarczą i finansową izolację ChRL. W takim przypadku powtórzenie na rynkach scenariusza z lat 2001–2003 byłoby wielce prawdopodobne. ¶