Po raz kolejny sprawdziła się też stara zasada o „sprzedawaniu faktów", bo korekta nastąpiła bezpośrednio po majowych danych z amerykańskiego rynku pracy, które powinny być ogromnym pozytywnym szokiem i są pierwszym naprawdę silnym dowodem na potencjalnie nadmierny pesymizm ekonomistów oraz bankierów centralnych.
Giełdy, szczególnie w USA i Europie, wydawały się już bardzo przegrzane, co wydaje się znacznie lepszym wyjaśnieniem nagłego gwałtownego spadku niż będące dla niego oficjalnym pretekstem zwyżki nowych zachorowań na koronawirusa w Teksasie czy Kalifornii. Przyszłość, w której w najbliższych miesiącach nie będą wybuchały nowe ogniska epidemii, szczególnie w USA, gdzie liczba aktywnych przypadków od połowy maja oscylowała wokół 1,1 mln, zawsze była czystą fantazją, niemającą pokrycia w jakichkolwiek danych.
Jak się jednak okazuje, równie oderwana od rzeczywistości była wiara, którą sam jeszcze niedawno prezentowałem, że poprawa w informacjach ze sfery realnej czy oderwanie się wycen spółek od zysków, a zatem ryzyko tworzenia się bańki, mogą w dającej się przewidzieć przyszłości tonować skłonność Fedu do zalewania rynku płynnością. Pomimo że ton ostatniego posiedzenia był niezwykle gołębi, a sama prognoza dynamiki PKB na poziomie -6,5 proc. w 2020 r. oraz 5 proc. w 2021 r. wydawała się tylko tłem dla sygnalizacji zerowych stóp procentowych przez najbliższe 2,5 roku, wystarczyła jedna bardzo zła sesja oraz wskazywane przez kontrakty futures ryzyko kontynuacji przeceny w tym tygodniu, by doszło do interwencji w postaci rozpoczęcia skupu obligacji korporacyjnych poprzez program SMCCF (bezpośrednio, nie poprzez ETF-y) oraz zapowiedzi szybkiego uruchomienia PMCCF. Hasło „whatever it takes" brzmi dzisiaj znacznie poważniej niż w marcu.
W takim otoczeniu trudno traktować w kategoriach żartu nawet to, że Morgan Stanley rozpoczął odnoszenie wycen spółek do ich zysków w 2022 r., na dzień dzisiejszy oczywiście całkowicie nieprzewidywalnych. Szanse na to, że przy pierwszych sygnałach bessy w USA zostaną wdrożone kolejne narzędzia, ze skupem akcji włącznie, wydają się coraz poważniejsze, a wyceny aktywów będzie można zawsze racjonalizować, wystarczy odpowiednio daleko wybiec myślami w przyszłość.