W okresie minionych 92 lat trzy warunki: 1) w ciągu poprzednich 21 sesji S&P 500 ustanawia rekord; 2) w ciągu poprzednich czterech sesji spada do przynajmniej 40-sesyjnego minimum i 3) w ciągu poprzednich dwóch sesji rośnie o ponad 3 proc., spełnione były jedynie w ten poniedziałek oraz 2 marca br. (tuż przed główną falą koronawirusowej paniki), 7 sierpnia 2007 r. (pomiędzy dwoma szczytami – lipcowym i październikowym, po których rozpoczęła się wielka bessa), 3 września i 29 października 1997 r. (tuż przed i tuż po początku kryzysu azjatyckiego) oraz 23 września 1987 r. (tuż przed największym jednodniowym spadkiem S&P 500 w historii o 20,5 proc.). W dwóch z tych czterech przypadków S&P 500 w ciągu następnego miesiąca tracił 27,6–29,9 proc. W jednym w ciągu następnych 19 miesięcy po sygnale spadał 54,2 proc. Tylko w jednym przypadku – tym z września 1997 r. – koszt dla S&P 500 nie był zbyt duży na tyle, że w rezultacie właśnie się wtedy rozpoczynającego kryzysu azjatyckiego, który w następnym roku został wzmocniony kryzysem rosyjskim, MSCI Emerging Markets Index (w USD) spadł o ponad połowę w ciągu następnych 12 miesięcy.

Czy tymi historycznymi przypadkami należy się przejmować, tego nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że właśnie rozpoczął się październik, a trzy z tych sygnałów poprzedzały właśnie albo październikowe krachy (1987, 1997) albo październikowy wtórny szczyt wielkiej bessy (2007). Można pocieszać się, że dosyć wyraźna w ostatnim okresie cykliczność S&P 500 związana z okresem dziesięciotygodniowym (chociaż wyraźnie skróconym ostatnio) sugeruje połowę października jako orientacyjny termin następnego dołka. Ponieważ przełom października i listopada to również tradycyjny dołek cyklu sezonowego, można się pocieszać, że jeśli ból nadejdzie, to będzie on dosyć krótki.

Ewentualny październikowy spadek, gdyby nastąpił, można by wiązać go z narastającą drugą fala pandemii wirusa SARS-CoV-2 (przy okazji – druga najsilniejsza fala pandemii hiszpanki z 1918 r. kulminowała w październiku). Jest ona silniejsza od tej zimowo-wiosennej, ale można sądzić, że rynki finansowe już się nią nie przejmą tak bardzo jak tą sprzed pół roku. Również utrzymująca się rekordowo długo (już 32 tygodnie!) przewaga pesymistów nad optymistami wśród amerykańskich inwestorów indywidualnych sugeruje, że – nawet gdyby październikowy spadek nastąpił – to nie byłby on zbyt silny. Gorzej jest u nas: w sondażu INI SII byki mają nieustannie przewagę już od połowy maja, co sugeruje, że jeszcze jakieś straszenie na GPW w najbliższym czasie jest prawdopodobne. ¶