Takie stopy zwrotu wszystkich pozostałych głównych europejskich indeksów są dodatnie. To oczywiście może być tylko zbieg okoliczności, ale trudno oprzeć się skojarzeniu, że te słabe wyniki indeksów giełd łotewskiej, litewskiej i polskiej mają coś wspólnego ze zorganizowanym przez władze Białorusi kryzysem migracyjnym, który w ostatnich miesiącach dotknął właśnie tych trzech krajów. To nieco zaskakująca konkluzja. Po pierwsze, skala tego zjawiska wydaje się nie być duża. Po drugie, jak się wydaje, generalnie twarda postawa polskich władz powoduje chyba na razie nieskuteczność tych prób utworzenia trwałego szlaku imigracyjnego do Europy Zachodniej prowadzącego przez Białoruś i Polskę. W dodatku, jeśli sądzić po treści komentarzy umieszczanych masowo przez użytkowników różnej maści światowych mediów społecznościowych, postawa polskich władz spotyka się z bardzo szerokim poparciem w zachodnich społeczeństwach. Ze względu na praktycznie niemożliwe do odwrócenia trendy demograficzne występujące na świecie tego typu paroksyzmy migracyjne będą się zapewne powtarzać w Europie co kilka lat, aż w którymś momencie nasz kontynent znajdzie się w takiej sytuacji jak imperium rzymskie w 375 roku, gdy uciekający przed Hunami wschodniogermańscy Goci zostali przepuszczeni przez granicę na Dunaju, co zapoczątkowało upadek cesarstwa na zachodzie, ale to raczej na pewno jeszcze nie ten etap obecnego cyklu cywilizacyjnego.

Być może zresztą, by wytłumaczyć ostatnią słabość naszego rynku akcji, nie ma potrzeby odwoływać się do obecnego kryzysu migracyjnego. Rentowność 10-letnich obligacji skarbowych właśnie wyszła powyżej 3 proc., czyli do najwyższego poziomu od trzech lat (w apogeum covidowego kryzysu spadła poniżej 1,2 proc.). To być może ciągle nie są poziomy, który mogłyby stanowić jakieś poważne zagrożenie dla polskich akcji, ale jeśli popatrzymy na stopę dywidendy dla WIG-u za ostatni rok, czyli 2,65 proc., to zobaczymy, że być może zbliżamy się do momentu, w którym posiadacze polskich akcji zaczną się zastanawiać, czy przypadkiem nie lepiej przenieść się z nich na obligacje polskiego rządu. Zgodnie z klasycznym schematem rotacji aktywów w ramach cyklu koniunkturalnego w gospodarce w cyklicznym szczycie tempa inflacji należy przechodzić z surowców na obligacje skarbowe. Wydaje się, że ten moment jest już raczej bliżej niż dalej, chociaż „na oko" rentowności polskich 10-latek spokojnie mogą kontynuować dalszy wzrost aż w okolice prawie 4 proc., czyli szczytu z początku 2017 roku. ¶