Inwestorzy odkładający pieniądze w funduszach dłużnych przeżyli przez ostatnich sześć miesięcy nie lada szok. Oto portfele wypełnione po brzegi bezpiecznymi instrumentami przyniosły straty kojarzone do tej pory raczej z funduszami akcji. Najsłabszy z funduszy zaliczanych do kategorii długoterminowych obligacji skarbowych stracił przez ostatnich 12 miesięcy 16,7 proc., mimo że jego portfel w prawie 98 proc. wypełniały papiery zakwalifikowane jako „bezpieczne" – obligacje skarbowe i gwarantowane przez Skarb Państwa, a resztę stanowiła gotówka. Czy można stracić pieniądze na tak skonstruowanym portfelu? Jak już wiemy – można.
Bezprecedensowa przecena obligacji skarbowych obserwowana przez ostatnich sześć miesięcy zdaje się jednak zatrzymywać. Rentowność naszych obligacji dziesięcioletnich od sześciu tygodni próbuje bez powodzenia sforsować pułap 4,1 proc. (rok temu było to 1,1 proc.). Są to rejony najwyższe od ośmiu lat, co oczywiście samo w sobie nie zapewnia jeszcze widoków na spadek rentowności (wzrost cen), ale samo tempo wzrostu rentowności w ostatnich miesiącach przemawia za korektą.
Są też i inne czynniki. Na rynkach rozwiniętych rentowności rosną, co teoretycznie jest złą wiadomością. Badania opublikowane przez NBP siedem lat temu wykazały, że na rentowność polskich obligacji najmocniej wpływają właśnie notowania na rynkach bazowych. Ale. Przez ostatni rok spread między polskimi i niemieckimi obligacjami wzrósł z „tradycyjnych" 1,8 pkt proc. do 4 pkt proc., pojawiło się więc sporo miejsca na zacieśnienie spreadu. Po drugie, kapitał, który wycofuje się z rynków obligacji w strefie euro (rentowność niemieckich papierów wzrosła w tym roku z 0 do 0,3 proc., ale np. greckich z 1,3 proc. do 2,6 proc. – mowa o papierach dziesięcioletnich), szuka dla siebie miejsca. Rynki, które zostały poddane przecenie już wcześniej i oferują atrakcyjną rentowność, mogą zostać zauważone, co wzmacnia szansę na korektę wzrostową u nas.
Długi termin i mocne wahania
Już zbicie rentowności dziesięcioletnich o pół punktu procentowego wymaga wzrostu notowań obligacji o ok. 3 pkt proc., co zapewniłoby blisko 3,5 proc. zysku ich posiadaczom. Zejście rentowności do 3 proc. to wzrost o kolejne 3 pkt proc. i kolejne 3,5 proc. zysku z wyceny dla właścicieli obligacji. Zejście rentowności do 2 proc. to już 14 proc. zysku z wyceny, ale tak optymistyczny przebieg notowań trudno sobie wyobrazić, chyba że weźmiemy pod uwagę scenariusze recesyjne.
Korektę wzrostową na rynku obligacji od przemiany z hipotezy w rzeczywistość powstrzymują jednak oczekiwania kolejnych podwyżek stóp, te zaś zależą od inflacji.