Spekulacyjne transakcje to na rynku obligacji możliwość rzadka. Od początku działania Catalystu obligacje spadające poniżej 90 proc. nominału zwykle oznaczały zbliżające się bankructwo ich emitenta (choć czasem, zwłaszcza wiosną 2020 r., była to prawdziwa okazja inwestycyjna), względnie wyprzedaż portfela funduszu, który był bliski utraty płynności w obliczu wzmożonej fali umorzeń.
Miejmy nadzieję, że obecna wyprzedaż obligacji skarbowych to ten drugi przypadek. Inwestorzy mają prawo być zaskoczeni stratami funduszy dłużnych. Wszak do 2021 r. obligacje niemal wyłącznie drożały, a spadki cen – jeśli się zdarzały – nie były nigdy tak gwałtowne jak teraz. Zresztą w przeszłości ich siłę amortyzowały wyższe niż obecnie odsetki i straty w skali 12 miesięcy praktycznie się nie pojawiały. Obecna sytuacja jest więc prawdziwą nowością i wystraszeni skalą spadków inwestorzy składają dyspozycje umorzeń, co oczywiście przyczynia się do nakręcenia spirali. Obligacji skarbowych praktycznie nikt nie kupuje (teraz akurat interwencje NBP by się przydały), bo banki także na nich tracą i to zarówno w przypadku papierów kupionych inwestycyjnie, jak i w tej części, która w założeniu miała chronić kapitał własny. Inwestorzy zagraniczni także nie mają na nasz dług ochoty, papiery tanieją w całym regionie. Mówiąc krótko, jest tak źle...
...że aż dobrze
Inwestorzy indywidualni zwykle stoją na najniższym piętrze rynkowej piramidy. Emisje publiczne kierowane do nich są często oprocentowane niżej, muszą płacić funduszom za zarządzanie, nawet jeśli stopy zwrotu są ujemne, inwestując samodzielnie ponoszą ryzyko kredytowe, którego nie są w stanie oszacować, a w funduszach ryzyko stopy procentowej, z którego istnienia często w ogóle nie zdają sobie sprawy.
Ale w tej konkretnej sytuacji mają przewagę nad funduszami, bankami i inwestorami zagranicznymi. Jeśli kupią przecenione teraz papiery Skarbu Państwa, mają prawie 100 proc. pewności, że na tej inwestycji zarobią (pod warunkiem, że obligacje zostaną wykupione w terminie), nawet gdyby obligacje skarbowe taniały nadal. Wystarczy, że przetrzymają je do dnia wykupu i obligacje kupione np. za 90 proc. wartości nominalnej zostaną wykupione za 100 proc., co będzie oznaczało dodatkowy zysk (ponad oprocentowanie). A jeśli obligacje będą taniały nadal, na przykład do 80 proc.? To problem tylko tych, którzy muszą obligacje na bieżąco wyceniać i publikować stopy zwrotu. Inwestor indywidualny może spadającą cenę posiadanych obligacji po prostu zignorować lub uśrednić w dół cenę zakupu – jego zysk jest nieodwracalny, wystarczy wytrzymać z obligacją do dnia wykupu.