Pandemia odbija się na rynku pracy, a w konsekwencji – na rynku nieruchomości. – Wpływa nie tylko na podaż i popyt, ale też preferencje klientów – mówi Marcin Drogomirecki, ekspert portalu Morizon.pl.
Okazało się, że wymuszona sytuacją praca zdalna może być tak samo, a czasem nawet bardziej, wydajna niż praca w biurze. – Nie wymaga przy tym uciążliwych dojazdów, a kwestię odległości biura od miejsca zamieszkania czyni zupełnie nieistotną – zauważa Marcin Drogomirecki. – Część klientów zainteresowanych zakupem mieszkania w centrum czy innej lokalizacji ściśle powiązanej (bliskością lub łatwym dojazdem) z dotychczasowym miejscem pracy rozważa teraz zupełnie nowe, mniej lub bardziej oddalone miejsca.
Wielkie różnice
Taka dowolność adresu, jak zastrzega ekspert Morizona, dotyczy jednak wąskiego grona klientów. – Nie każdy zawód można wykonywać zdalnie – mówi Drogomirecki.
Jego zdaniem piętno, jakie epidemia odciska na rynku pracy, nie pozwala jednak mówić o wzroście zainteresowania mieszkaniami na peryferiach. – Wielu klientów w obawie o zatrudnienie i przyszłe dochody wstrzymuje się z zakupem nieruchomości – mówi ekspert Morizona. – Ci, których sytuacja jest stabilna albo wciąż się poprawia, szukają ofert zgodnych z dotychczasowymi preferencjami. Relatywny wzrost widać na rynku domów i działek. Epidemia, ograniczenia w przemieszczaniu się, zamknięcie parków, boisk i placów zabaw skłoniły część klientów do zrewidowania planów i rozpoczęcia poszukiwań nieruchomości zapewniających kontakt z naturą – zauważa.