COVID-19 to tegoroczny czarny łabędź na rynkach finansowych. Wirus jest główną przyczyną spadków na giełdowych parkietach i ucieczki kapitału w kierunku tzw. bezpiecznych przystani. Do niedawna wydawało się, że bitcoin należy do tych ostatnich, bowiem jego notowania były dodatnio skorelowane ze złotem i dolarem. W tym tygodniu tendencja uległa jednak odwróceniu.
Rynkowe „sprawdzam"
W poniedziałek, w reakcji na informację o nowym ognisku epidemii we Włoszech, złoto podrożało do 1689 USD za uncję, wyznaczając siedmioletnie maksimum. Kurs franka szwajcarskiego dotarł natomiast do 4,065 zł, a rentowność amerykańskich dziesięciolatek znalazła się na najniższym poziomie od lipca 2016 r. Aktywa uchodzące za bezpieczne zareagowały więc książkowo. Bitcoin, wbrew oczekiwaniom, stracił w poniedziałek 2,8 proc. i wrócił poniżej 10 000 USD. Zareagował więc inaczej, niż zdążył nas do tego przyzwyczaić w 2020 r. Warto bowiem przypomnieć, że noworoczny zamach Amerykanów na irańskiego generała, a także informacje o rozprzestrzenianiu się koronawirusa w Azji powodowały wzrost wyceny kryptowaluty, windując ją w ciągu kilku tygodni z 7000 USD do nawet 10 500 USD (lokalne maksimum z 13 lutego).
Poniedziałek okazał się swoistym „sprawdzam". Złoto, obligacje skarbowe, frank szwajcarski, dolar i jen zdały test pozytywnie, a bitcoin go po prostu oblał. Zamiast przyciągać kapitał uciekający z rynków akcji (S&P 500 stracił w poniedziałek ponad 3 proc., a WIG20 ponad 4 proc.), poddał się gorszym nastrojom i zaczął tracić. Bo na poniedziałkowej przecenie się nie skończyło. W czwartkowy poranek jego notowania spadały już do 8520 USD, co oznacza, że od niedzieli stracił 14,8 proc., notując cztery spadkowe doby z rzędu. Dla porównania: WIG20 spadł w tym czasie o 8,4 proc., DAX o 7,8 proc., BUX o 5,6 proc., S&P 500 o 6,6 proc., a Nikkei 225 o 6,2 proc. Najbardziej popularna kryptowaluta okazała się więc aktywem znacznie bardziej wrażliwym na rozprzestrzeniającą się epidemię koronawirusa niż akcje, zarówno w krajach rozwijających się, jak i rozwiniętych. Bitcoin pociągnął też za sobą altcoiny. Ethereum potaniało od początku tygodnia o 15,8 proc., XRP o 15,3 proc., bitcoin cash i bitcoin SV odpowiednio o 17,6 proc. i 21,5 proc. Kapitalizacja całego rynku kryptowalut skurczyła się w ciągu czterech dni o 13 proc., z 290 mld USD do 253 mld USD. W tym kontekście nazywanie bitcoina cyfrowym złotem i bezpieczną przystanią wydaje się trochę przedwczesne. Choć od strony technologicznej i konstrukcyjnej ma on do tego pełne predyspozycje, to test z czarnym łabędziem pokazuje, że inwestorzy nie są co do tego przekonani.
Zamykanie pozycji
Warto zauważyć jedną rzecz. Otóż z czterech ostatnich sesji najgorsza dla bitcoina była środowa. Stracił w ciągu doby aż 6,3 proc. Jak donosił w czwartek rano portal coindesk.com, bezpośrednią przyczyną tej zniżki była likwidacja długich pozycji w kontraktach terminowych na bitcoina notowanych na giełdzie BitMex. Zgodnie z danymi firmy analitycznej Skew zamknięto „longi" o łącznej wartości 190 mln USD. To najwyższa wartość od początku roku. Zmianę nastawienia na rynku pochodnych potwierdził też rynek opcji na bitcoina notowanych na giełdzie OKEx. Wolumen obrotu sięgnął w środę historycznego maksimum na poziomie 15 mln USD. Tak duży skok towarzyszący spadkom na rynku bazowym jest zdaniem analityków potwierdzeniem trwającego trendu.