Zyskaj pełen dostęp do analiz, raportów i komentarzy na Parkiet.com
Bitcoin ma się ostatnio źle. Dokładnie 13 lutego, a więc na sześć dni przed ustanowieniem szczytu hossy przez S&P 500, jego wycena wyznaczyła tegoroczne maksimum (10 499 USD) i do czwartkowego popołudnia, licząc stopniała o 48 proc. To sześciodniowe wyprzedzenie względem Wall Street ma w sobie jakiś pierwiastek prognostyczny. Zwłaszcza że znany analityk Wojciech Białek często podkreśla, że bitcoin jest kanarkiem w kopalni, który pierwszy sygnalizuje nadchodzącą katastrofę. Ta ostatnia faktycznie nadeszła i bitcoin bierze w niej udział „ramię w ramię" z rynkami akcji. Zajrzałem w statystyki historyczne i na ich podstawie staram się znaleźć kres spadkowego trendu.
Zyskaj pełen dostęp do analiz, raportów i komentarzy na Parkiet.com
Nie należy oczekiwać powtórki przebiegu poprzednich cykli bitcoina w najdrobniejszych szczegółach. Z czym się należy liczyć?
Do historycznego rekordu z listopada 2021 roku, wynoszącego 4870 USD, brakuje już niewiele: cena wynosi 4700 USD.
Bullish, giełda kryptowalut i właściciel serwisu CoinDesk, ustalił cenę akcji w pierwszej ofercie publicznej na 37 USD, powyżej oczekiwanego przedziału 32–33 USD. Cena akcji w ramach IPO daje spółce całkowitą wartość rynkową na poziomie 5,4 mld USD.
Wprowadzenie w USA jasnych zasad emisji i działania stablecoinów to krok, który ograniczy pole manewru nieuczciwym podmiotom – mówi „Parkietowi” Michał Królik, ekspert ds. analizy transakcji kryptowalutowych w Mediarecovery.
Potencjalnym katalizatorem dalszego wzrostu popularności kryptowlut mogą być kompleksowe regulacje prawne.
Natywna kryptowaluta sieci Ethereum, czyli Ether, od kwietniowego dołka wzrosła już o ponad 150 proc. Kto na tym korzysta?