W poniedziałek halving bitcoina, czyli zmniejszenie nagrody za wykopanie bloku o połowę. W piątek w nocy kurs sięgnął 10 000 USD, czyli od marcowego dołka zyskał już ponad 100 proc. Czy twoim zdaniem to jest gra pod halving i jak długo może ona potrwać?
Pozwolę sobie zaryzykować stwierdzenie, że w takim kontekście giełdowym jest już po "grze na halvingu". Patrząc historycznie, ostatni spadek nagrody był w 2016 r. Wtedy, na krótko przed halvingiem bitcoin osiągnął swój szczyt, potem mocno spadł i przez kolejne miesiące te straty odrabiał. Z kolei na litecoinie, który jest nazywany "testnetem bitcoina", spadek ceny nastąpił już na dwa tygodnie przed ubiegłorocznym halvingiem. Na rynku trwa jednak euforia, która jest uzasadniona, bo mamy do czynienia z ciekawym wydarzeniem, które zdarza się raz na cztery lata.
Wiele osób zastanawia się jednak, czy w takim szerszym ujęciu czasowym, będzie powtórka z historii. Bo po poprzednich dwóch halvingach bitcoin w końcu swóje nowe ATH wyznaczał. Z drugiej strony istnieje ryzyko, że efekt ten jest już w cenach i jego wpływ się wyczerpał. Jakie jest twoje zdanie?
W krótkim terminie halving jest pułapką na inwestorów, która zaraz może skończyć się korektą. W dłuższym horyzoncie czasowym natomiast będzie miał wpływ na wycenę. Będzie bowiem mniejsza presja sprzedażowa – część górników odłączy się od sieci z uwagi na niską rentowność, a poza tym wydobywanych będzie mniej monet. Jeśli popyt się nie zmieni, to wpływ na cenę wydaje się w dłuższym terminie oczywisty.