Jego poprzednik, Alan Greenspan, powiedział w Tokio, że recesja w stanach jest "możliwa", ale nie znaczy to, że jest "prawdopodobna" ponieważ zapasy ulegają stosunkowo szybkiej redukcji (to właśnie zapasy są odpowiedzialne za niższy od oczekiwań wynik rewizji danych o dynamice amerykańskiego PKB). Najwidoczniej Greenspan poczuł się w obowiązku dokładniej wyjaśnić swoje stanowisko, gdyż jego poprzednie słowa zinterpretowano zbyt ostro. Po wczorajszych danych bardziej prawdopodobne są wzrosty (ewentualnie - utrzymywanie obecnych, już wysokich poziomów).
Nasza waluta "wróciła z dalekiej podróży" do range?ów z poprzedniego tygodnia. Nieco w tle gwałtownych giełdowych zawirowań pozostają kwestie strukturalne, związane m.in. z różnymi pomysłami Anny Kalaty i Zyty Gilowskiej na podnoszenie płąc. Ta pierwsza chce podnieść płacę minimalną, podczas gdy druga - obcinać "koszty pracy", czyli po prostu ograniczać klin podatkowy. Dwie różne drogi i zarazem dwa odmienne efekty - wprowadzenie pierwszego sposobu jest gwarancją co najwyżej zwiększenia bezrobocia i spowolnienia wzrostu gospodarczego. Jest to szczególnie istotne, gdyż to właśnie świetna kondycja polskiej gospodarki sprawia, że złoty prezentuje się całkiem nieźle na tle innych walut z rynków wschodzących.
Dziś w kalendarzu indeksy PMI z Eurolandu (do godziny 10:00), a później już tylko Stany - o 14:30 PCE core, ulubiony wskaźnik inflacji Fedu i ISM o godzinie 16:00 to dwa kluczowe raporty. W świetle ostatnich wyników gospodarki USA oczekiwałbym, iż ISM pozostanie poniżej magicznego poziomu 50 punktów rozgraniczającego wskazanie recesyjne od rozwojowego. W ciągu dnia możliwe jest nieznaczne osłabienie złotego, choćby z powodu realizacji zysków po wczorajszych znaczących spadkach. Nie można zapomnieć o umocnieniu jena i zamykaniu pozycji uczestniczących w carry trade, to również może, co prawda - już raczej nieznacznie, osłabiać naszą walutę.
Piotr Denderski
Analityk rynków finansowych