Indeks dużych spółek rozpoczął dzisiejsze notowania od wzrostu o 0,8 proc., żeby kilka minut później zyskiwać już 1,1 proc. To było jednak wszystko, na co było dziś stać popyt. Kolejne godziny przeniosły bowiem walkę nie o korekcyjne odbicie, co mógłby sugerować przebieg wczorajszej sesji na Wall Street (tamtejsze indeksy wybroniły się przed dużą przeceną), ale o utrzymanie się WIG20 powyżej wczorajszego zamknięcia.
Dzisiejsza słabość popytu na GPW, ale też i na głównych europejskich parkietach, jest rozczarowująca. Jednocześnie zachowanie to jest też ważną wskazówką na przyszłość. Pokazuje bowiem, że rynki kapitałowe, po wielu miesiącach wzrostów, "dorosły" do silniejszego spadku. Spadku, który rozmiarem może przypominać wyprzedaż z maja 2006 roku. Wówczas indeks dużych spółek stracił 24 proc. W tym tygodniu WIG20 spadł już 8 proc.
O godzinie 13:23 indeks WIG20 testował poziom 3209,71 pkt., tracąc 0,12 proc. w stosunku do czwartkowego zamknięcia i 8,5 proc. w ciągu ostatnich pięciu dni.
Marcin R. Kiepas