Jego przemysłowy odpowiednik pomógł dolarowi umocnić się do 1,3160 pod koniec zeszłego tygodnia.

Inwestorzy wciąż pozostają pod wrażeniem załamania na giełdach światowych, tymczasem ekonomiści z najważniejszych banków centralnych bagatelizują jego znaczenie uparcie podkreślając, że inflacja wciąż może utrzymywać się na zbyt wysokich, ich zdaniem, poziomach. Moim zdaniem najbardziej prawdopodobny scenariusz dotyczący stóp procentowych wiąże się z pozostawieniem kosztu pieniądza w USA bez zmian przez prawie cały 2007 rok, z niewielkim prawdopodobieństwem obniżki w IV kwartale w połączeniu z dwiema podwyżkami w Eurolandzie i przynajmniej jedną w Japonii (tu mam na myśli pierwsze półrocze 2007). W kwestii jena rynek chyba myśli podobnie, gdyż od około tygodnia kursy USDJPY i EURJPY lecą na łeb, na szyję co ma wpływ na złotego - mieliśmy jeden taki dzień, gdy złoty "bez powodu" stracił na wartości, ale było to wywołane właśnie kolejną falą umocnienia japońskiej waluty, która łamie wszystkie techniczne wsparcia niczym zapałki.

Złoty w nocy osłabił się, ale nie wyłamuje się z głównych range?ów. Są szanse na wzrost USDPLN do 2,99 o ile jen utrzyma tempo swojej aprecjacji. Osłabienie złotego nie powinno mieć jednak długotrwałego charakteru dzięki dobrej kondycji naszej gospodarki, chociaż oczywiście, nie jest to najlepszy czas dla walut rynków wschodzących. Inwestorzy są bardziej nerwowi po giełdowym tąpnięciu i nie mają zbytniego apetytu na ryzyko. Eurozłoty nie powinien przełamać oporu na 3,9450, raczej kurs ponownie się od niego odbije i spadnie.

Piotr Denderski

Analityk rynków finansowych