Inwestorzy przystąpili do zakupów przecenionych w ostatnim czasie akcji instytucji finansowych licząc na to, że dzisiaj wieczorem FED będzie starał się ostudzić emocje związane z zamieszaniem wokół kredytów hipotecznych o podwyższonym ryzyku. Pojawiają się głosy, iż jest ono przesadzone, gdyż jak na razie nie pojawiły się wyraźne sygnały mogące sugerować, iż kryzys w sektorze subprime rozprzestrzeni się na pozostałe sektory gospodarki. Pesymiści zwrócą jednak uwagę na gorsze dane z sektora przemysłu i usług (wskaźniki ISM), spadającą sprzedaż domów i słabsze odczyty z rynku pracy, opublikowane w miniony piątek. Te informacje były w ostatnim czasie silnym impulsem dla tych, którzy spodziewają się jednak reakcji FED-u i to w perspektywie najbliższych miesięcy. Inwestorzy już w pełni wyceniają obniżkę o 25 p.b. w październiku i na 70 proc. jeszcze jedną do końca roku. O ile jednak warto przyznać rację tym, którzy twierdzą, że na przełomie 2007/2008 r. FED zdecyduje się na jedno cięcie stóp, o tyle termin październikowy i możliwość aż dwóch obniżek w tym roku wydają się być nieco przesadzone. Zresztą inwestorzy mają dosyć dziwną tendencję do pewnego przerysowywania oczekiwań. Warto przypomnieć sobie co działo się zaledwie dwa miesiące temu, kiedy to ignorowane były pojawiające się pierwsze sygnały problemów w sektorze hipotecznym, a mało kto spodziewał się obniżki stóp procentowych przez FED w perspektywie 12 miesięcy. Czy zatem ci, którzy oczekują teraz szybkiego poluzowania polityki rzeczywiście oczekują, że członkowie FED odejdą od swojej nieśmiertelnej mantry na temat zagrożeń inflacyjnych? Nie ma dowodów, że analiza myślowo-życzeniowa kiedykolwiek przyniosła wyraźne efekty.
Może się zatem okazać, że wtorek i środa okażą się dobrym okresem dla amerykańskiego dolara, który odrobi straty poniesione w ostatnich dniach względem głównych walut. Na parze EUR/USD doszło do wyrysowania wczoraj sygnału podwójnego szczytu w okolicach 1,3840, chociaż na razie nie wydaje się, aby ta uznawana za średnioterminową formacja została zrealizowana (do tego konieczne byłoby naruszenie w dół poziomu 1,36). Dosyć realne może być jednak osiągnięcie okolic 1,3750 jeszcze dzisiaj. To może przełożyć się na odreagowanie na USD/PLN, który przetestował dzisiaj rano poziom 2,7350. Celem dla tej pary będą dzisiaj okolice 2,7550 zł. Z kolei EUR/PLN powinien utrzymać się w okolicach 3,7800-3,7950. Pomimo tego prezentowany w ostatnich dniach scenariusz wzrostu tej pary w okolice 3,83 zł wciąż ma szanse na realizację. Sytuacja na światowych rynkach nadal pozostaje dosyć niepewna, a najbliższy czas upłynie pod znakiem silnych ruchów na rynkach akcji. Zagraniczni inwestorzy mogą też w końcu zwrócić uwagę na pogarszającą się sytuację w polskiej polityce, o ile rząd mniejszościowy PIS stanie się faktem dokonanym, a perspektywa przyspieszonych wyborów zacznie przesuwać się na wiosnę. Takiej możliwości nie można przecież wykluczyć. Sondaże nie dają na razie przewagi partii Jarosława Kaczyńskiego nad Platformą Obywatelską, a te kilka miesięcy mogą dać czas na próbę skompletowania większości kosztem rozłamu w LPR i Samoobronie. Takie postępowanie o ile może zostać uznane za słuszne pod względem strategii politycznej, o tyle na pewno nie przysłuży się gospodarce, która wymaga kontynuacji procesu reform w finansach publicznych.
O godz. 10:47 za jedno euro płacono 1,3795 dolara, a za funta 2,0250 USD. Z kolei na rynku krajowym wspólna waluta była warta 3,8760 zł, a "zielony" 2,7450 zł.
Sporządził:
Marek Rogalski