Notowania EUR/USD powróciły powyżej figury 1,47 za sprawą wyższych od prognoz danych dotyczących inflacji w cenach producenta (PPI), która wyniosła w październiku 0,6 proc. m/m i 3,3 proc. r/r. Dane te Eurostat opublikował o godz. 11:00. Po tej publikacji na nowo rozgorzały dyskusje dotyczące kształtu przyszłej polityki prowadzonej przez Europejski Bank Centralny. A trzeba przyznać, że członkowie tego gremium mają coraz większy orzech do zgryzienia. Z jednej strony presja inflacyjna jest wyraźna, a z drugiej na horyzoncie widać już czarne chmury w postaci spowolnienia wzrostu gospodarczego w 2008 r. za sprawą kłopotów w Stanach Zjednoczonych. Jedynym rozsądnym rozwiązaniem z takiej sytuacji wydaje się utrzymanie "restrykcyjnej retoryki" przez kilka najbliższych miesięcy, bez podejmowania rzeczywistych działań i następnie powolne przygotowywanie rynku do ewentualnego cięcia stóp w III-IV kwartale 2008 r. To może pozwolić uniknąć presji na dalsze umocnienie się euro na rynkach światowych, na co skarżą się już niemal wszyscy. Podczas dzisiejszego spotkania ministrów finansów strefy euro (ECOFIN) do grupy krytyków dołączyły także Niemcy. Wpłynęły na to wczorajsze informacje z Airbusa, iż ta sztandarowa europejska firma rozważa przeniesienie części produkcji poza Europę, gdyż przegrywa w konkurencji z Boeingiem zyskującym na słabym kursie dolara. Nietrudno sobie wyobrazić, że z czasem podobnym śladem mogłyby pójść inne firmy, co miałoby fatalny wpływ na długofalowy rozwój europejskiej gospodarki, ale i też mogłyby doprowadzić do sporych zmian na scenie politycznej. Rynek dostał tym samym sygnał, iż ewentualne naruszenie poziomu 1,50 euro za dolara w perspektywie kilku miesięcy, mogłoby się spotkać z bardziej zdecydowanymi próbami interwencji. Tyle, że notowania EUR/USD to nie tylko makroekonomiczne relacje Eurostrefy i USA, ale także działania innych uczestników rynku. Zakończone dzisiaj dwudniowe spotkanie krajów Zatoki Perskiej w Doha potwierdziło wcześniejsze obawy, iż część krajów arabskich poważnie obawia się dalszego osłabienia dolara i poddaje w konieczność dalsze utrzymywanie dotychczasowego systemu walutowego opartego o powiązanie lokalnych walut z dolarem w wąskim paśmie wahań. Mimo, iż oficjalnie nie potwierdzono, że ten temat został poruszony, to widać było jednak, że indywidualne interesy nie doprowadziły do jednomyślnego stanowiska. Przeciwko rezygnacji z powiązania z dolarem była Arabia Saudyjska, a Oman zrezygnował z wejścia do unii walutowej, która miałaby zacząć funkcjonować od 2010 r. Z kolei władze Kuwejtu oficjalnie poinformowały, iż podjęły proces zamiany rezerw walutowych. Można zatem oczekiwać, iż podobną drogą "faktów dokonanych" pójdą także pozostałe kraje regionu, co zwiększy presję na wzrosty EUR/USD.
Analiza techniczna wciąż jednak sugeruje, iż w perspektywie najbliższych 1-2 tygodni dolar powinien być mocniejszy. Przyczynić się do tego mogą impulsy z Wielkiej Brytanii, gdzie już jutro Bank Anglii rozpoczyna swoje dwudniowe posiedzenie. Wprawdzie uczestnicy rynku oficjalnie nie spodziewają się obniżki stóp procentowych już teraz, a raczej za 2-3 miesiące, to część z nich liczy się z taką możliwością. Zwłaszcza, że w ostatnich tygodniach członkowie MPC starali się bardziej zaakcentować zagrożenia dla wzrostu gospodarczego, niż obawy związane z wtórnym wzrostem inflacji. Cięcie stóp przez Bank Anglii niewątpliwie zwiększyłoby presję na Europejski Bank Centralny, który również w czwartek ma swoje posiedzenie. Analiza techniczna nie sugeruje możliwości trwałego pokonania okolic 1,4750-1,4785 na EUR/USD, a celem na najbliższe 1-2 tygodnie wciąż pozostają okolice 1,4450-1,4500. W przypadku GBP/USD oporem są okolice 2,0660, a zasięg spadków można wyznaczyć poniżej 2,04 (2,0250). Dzisiaj rynek będzie dosyć ubogi w publikacje danych makroekonomicznych. Istotne informacje z USA nadejdą dopiero w czwartek (ISM w usługach i piątek - nowe etaty poza rolnictwem).
A co na złotym? Nieznaczne pogorszenie się nastrojów na światowych giełdach, a także ponowny nieudany atak na barierę 3,60 zł za euro, doprowadziły do pewnego spadku presji na dalsze umocnienie złotego w najbliższych dniach. Tym samym postawiona wczoraj teza o możliwej korekcie nadal pozostaje aktualna. Notowania EUR/PLN mogą osłabić się w okolice 3,6350-3,6400 zł, a USD/PLN nawet do 2,49-2,50 zł, przed ponowną falą aprecjacji naszej waluty w drugiej połowie grudnia.
Sporządził:
Marek Rogalski