Pogorszenie nastroju inwestorów wynika z faktu, że duża część z nich oczekiwała kolejnej obniżki stóp procentowych o 50, a nie o 25 pb. Niektórzy analitycy uważają, że dotychczasowe posunięcia FOMC mogą być niewystarczające do ustawienia amerykańskiej gospodarki z powrotem na torze stabilnego wzrostu. Reakcją na taki rozwój sytuacji była silna zniżka na amerykańskich giełdach (DJIA i S&P500 straciły ponad 2%), która przeniosła się również na rynki azjatyckie. Bardzo prawdopodobne jest, że i dzisiejsza sesja na GPW będzie stała pod znakiem czerwieni spadków.
Dziś w kalendarzu publikacji makroekonomicznych mało jest takich, które mogłyby gwałtownie ruszyć rynkiem. Dla naszego kraju najważniejsza będzie z pewnością informacja o bilansie płatniczym w październiku (w listopadzie wyniósł on -681 mln EUR). Obecnie zapewne się powiększy, mam jednak nadzieję, że nieznacznie - dotychczas często przeszacowywano wpływ umocnienia złotego na wielkość polskiego eksportu. Publikacja raportu z Polski o 14:00, wcześniej jednak (o 10:30) poznamy dane z brytyjskiego rynku pracy (stopę bezrobocia oraz liczbę osób pobierających zasiłek dla bezrobotnych, prognozy to, odpowiednio, 5,4% oraz -5 000), o 11:00 poznamy tempo wzrostu produkcji przemysłowej w strefie euro (prognozowany odczyt to +0,3% m/m i +3,7% r/r), wreszcie od 14:30 napływać będą informacje z USA: ceny w eksporcie i imporcie za listopad (październikowe odczyty mówiły o 0,5% wzrostach obydwu wskaźników), bilans handlu zagranicznego w październiku (prognoza to 57 mld USD deficytu, a więc niewielki przyrost w stosunku do września, będący głównie zasługą słabego dolara), wreszcie o 20:00 poznamy skalę wykorzystania deficytu budżetowego w USA.
Pierwszym dziś rano sygnałem z europejskich rynków finansowych jest wzrost cen obligacji - a co za tym idzie - spadek ich rentowności. Podobne zachowanie obserwowaliśmy wczoraj w USA, najwyraźniej więc dzisiejszy dzień dla giełd będzie trudny. Jak dużo może jednak tracić złoty? Ostatnio okazywał się być nadzwyczaj odporny na wychodzenie inwestorów z polskiego rynku. Tak może być i teraz - każdy, nawet niewielki wzrost kursu EURPLN oraz USDPLN zostanie wykorzystany do sprzedaży nadwyżek zgromadzonych walut.