Kryzys w regionie nie skończy się prędko

Katastroficzne sce­na­riu­sze do­ty­cz?­ce go­spo­dar­ek kra­jów Eu­ro­py środ­ko­wo­-Wschod­niej na szczęście nie urze­czy­wist­ni­ły się. Przy­czy­niły się do te­go m.in. du­że wspar­cie udzie­lo­ne przez między­na­ro­do­we in­sty­tu­cje fi­nan­so­we, po­pra­wa po­strze­ga­nia na­sze­go re­gio­nu przez in­we­sto­rów, a tak­że pierw­sze ozna­ki ko?­ca ?wia­to­wej re­ce­sji. W piątek Thomas Mirow, prezes EBOiR, ostrzegł jednak, że średni spadek PKB może być głębszy niż 5-proc. prognozowany w maju

Publikacja: 25.07.2009 01:03

Kryzys w regionie nie skończy się prędko

Foto: GG Parkiet

Wbrew czarnym prognozom w naszym regionie nie doszło, jak dotąd, do katastrofy finansowej, jak w przypadku Islandii. Nawet Łotwa, balansująca się na krawędzi bankructwa, zdołała, jak na razie uniknąć najgorszego. Już wiosną nastroje zaczęły się poprawiać. Ekonomiści coraz częściej mówili, że światowa gospodarka zaczyna powoli wychodzić z kryzysu, którego najgorsza faza już prawdopodobnie minęła. Na giełdach rozpoczęła się hossa. Kursy narodowych walut państw Europy Środkowo-Wschodniej ustabilizowały się.

Mimo to prognozy makroekonomiczne większości rządów regionu wciąż są pesymistyczne. Dane dotyczące produktu krajowego brutto (PKB) w I kwartale okazały się niemal wszędzie (poza naszym krajem) gorsze od przewidywanych – w naszym regionie jedynie Polska i Białoruś uniknęły na razie recesji.

[srodtytul]Oficjalny sceptycyzm[/srodtytul]

Prognozy międzynarodowych instytucji finansowych dotyczące perspektyw gospodarczych krajów Europy Środkowo-Wschodniej wciąż są nie- wesołe. Pod koniec czerwca Międzynarodowy Fundusz Walutowy ogłosił, że w tym roku PKB naszego regionu spadnie o 5 proc., podczas gdy jeszcze w kwietniu spodziewał się, że gospodarka skurczy się o 3,7 proc. Wzrost PKB może nastąpić dopiero w 2010 r., jedynie w części krajów naszego regionu, i do tego będzie wolniejszy niż przed kryzysem.

Według wcześniejszych ocen MFW, prawdopodobieństwo, że Europa Środkowo-Wschodnia wyjdzie z kryzysu w 2010 r. sięga obecnie zaledwie 30 proc. Z kolei Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju przewiduje, że stopniowe ożywienie gospodarcze pojawi się w drugiej połowie przyszłego roku, wraz z poprawą sytuacji gospodarczej w krajach Europy Zachodniej oraz USA. Według Thomasa Mirowa, prezesa EBOiR, dno recesji gospodarki krajów tej części Europy osiągną w tym roku. W piątek ostrzegł jed­nak, że Êred­ni spa­dek PKB w regionie mo­że być głęb­szy niż 5-proc. pro­gno­zo­wa­ny w ma­ju, głównie za sprawą złej sytuacji w Rosji i na Ukrainie. Również większość rządów tych krajów spodziewa się ożywienia dopiero w 2010 r., choć na przykład węgierski, łotewski, litewski i estoński uważają, że u nich kryzys może potrwać dłużej i skończyć się dopiero w 2011 r., jeśli nie później. Oczywiście, są ekonomiści-optymiści, którzy uważają, że ożywienie w regionie może zacząć się jeszcze w tym roku.

– Spodziewam się, że Europa Wschodnia bardzo szybko się podniesie. Bilanse płatnicze tych krajów są już w dużej mierze ustabilizowane. Tak jak mieliśmy do czynienia z szybkim załamaniem, tak dojdzie do szybkiego odbicia. Oznaki wzrostu gospodarczego pojawią się już w III kwartale 2009 r.– stwierdził w rozmowie z „Parkietem” Anders Aslund, ekonomista z Peter G. Peterson Institute for International Economics, przewodniczący rady doradczej CASE. Podobnie optymistyczne opinie są wciąż jednak wśród ekspertów w mniejszości.

Samo ożywienie będzie według większości analityków zależało w największej mierze od poprawy sytuacji w zachodnich gospodarkach. Jeśli bogate kraje zaczną wychodzić z recesji, to eksporterzy z Czech, Słowacji, Węgier czy Polski odczują wzrost zamówień, co przyczyni się do ożywienia ich gospodarek. Eksperci Institute of International Finance przestrzegają jednak, że nie przełoży się to automatycznie na powrót na drogę szybkiego wzrostu. Przez pierwsze kwartały ożywienia, popyt na dobra eksportowe prawdopodobnie będzie niższy niż w okresie poprzedzającym obecny kryzys.

Popyt wewnętrzny, szczególnie w mniejszych krajach, nie zrekompensuje producentom w wystarczającym stopniu niższych przychodów ze sprzedaży towarów za granicą. Jednocześnie rządy krajów z naszego regionu nie mają i nie będą mieć dużego pola manewru, by pozwolić sobie na dalsze zwiększanie deficytu budżetowego lub zmniejszanie obciążeń podatkowych. Co więcej, uchwalane obecnie radykalne pakiety oszczędnościowe przyczynią się do tego, że Węgry czy państwa bałtyckie mogą wyjść z recesji najwcześniej w 2011 r.

[srodtytul]Regionalne zróżnicowanie [/srodtytul]

Oczywiście, kryzys uderzył w region nierównomiernie i podobnie będzie również z powrotem poszczególnych krajów na ścieżkę wzrostu. – Nawet jeśli w Europie Zachodniej dojdzie do niespodziewanego, nagłego ożywienia gospodarczego, wiele krajów z Europy Środkowo-Wschodniej będzie miało trudności, by w pełni skorzystać z powrotu koniunktury. Dotyczyć to będzie szczególnie państw bałtyckich i Bułgarii, które utrzymają całkowicie niekonkurencyjne, uderzające w ich eksport systemy sztywnego kursu walutowego. Inne kraje regionu oczywiście otrzymały wsparcie dla konkurencyjności ich przedsiębiorstw w wyniku masowej wyprzedaży ich walut na początku 2009 r., co pomoże im też, gdy popyt eksportowy zacznie się zwiększać – wyjaśnia Neil Shearing, analityk z firmy badawczej Capital Economics.

Nouriel Roubini, jeden z nielicznych ekonomistów, który przewidział obecny kryzys (właściciel firmy RGE Monitor), wskazuje, że jedną z głównych przyczyn załamania gospodarek na Łotwie, Litwie i w Estonii, było utrzymywanie przez te kraje i Europejski Bank Centralny, całkowicie nieadekwatnego kursu wymiany euro w ramach mechanizmu ERM2. Państwa te nie mogły pozwolić sobie na dewaluację ich walut, gdyż mogłoby to doprowadzić do paniki finansowej. Nic dziwnego, że w tym roku to właśnie kraje bałtyckie odnotują największe spadki PKB. Na przykład, Danske Bank spodziewa się np., że łotewska gospodarka skurczy się o około 20 proc.

– Poważne problemy z powodu utrzymywania sztywnego kursu waluty może mieć w 2009 r. Bułgaria. Jednak jest ona obecnie w dużo lepszej sytuacji od państw bałtyckich i nie ma też tak dużych problemów strukturalnych. Ten będzie też trudny dla innych krajów bałkańskich, szczególnie dla Rumunii – przewiduje Raffaella Tenconi, ekonomistka z Wood & Co.

– W przypadku Węgier i Rumunii, możliwe korzyści wynikające z poprawy koniunktury gospodarczej w Europie Zachodniej zostaną w dużej mierze zniesione przez bardziej restrykcyjną politykę fiskalną oraz problemy systemów bankowych tych krajów. Nie pozwoli to na odczucie przez ich gospodarki wpływu ewentualnych obniżek stóp przez tamtejsze banki centralne – dodaje Shearing z Capital Economics.

Wśród państw, które najszybciej w naszym regionie wyjdą z kryzysu, najczęściej wymieniane są Polska i Czechy. – W tym roku PKB Polski może spaść o 0,8 proc. W przyszłym wzrośnie, ale prawdopodobnie o mniej niż 1 proc. Pozytywnie na wzrost gospodarczy wpłyną m.in.: osłabienie złotego, stosunkowo niskie stopy procentowe oraz to, że Polska posiada duży rynek wewnętrzny. Z kolei dużym atutem Czech jest to, że ich system bankowy jest niemal odizolowany od problemów zachodniej bankowości. W przyszłym roku wzrost gospodarczy może w tym kraju wynieść 1 proc. – wskazuje Tenconi.

[srodtytul]Oznaki ożywienia [/srodtytul]

Na stopniową poprawę sytuacji może wskazywać spowolnienie tempa spadku produkcji przemysłowej w większości krajów w regionie. Na Węgrzech w lutym produkcja przemysłowa spadła o 25,3 proc., a w czerwcu o 22,1 proc. W Czechach w styczniu o 22,8 proc. oraz o 22 proc. w maju, a w Rumunii odpowiednio o 12,4 proc. i 9,8 proc. W Polsce to tempo wyhamowało w czerwcu do 4,3 proc. – Spadki produkcji w większych krajach Europy Środkowo-Wschodniej prawdopodobnie już sięgnęły dna, a nastroje poprawiają się – wskazali analitycy z Economist Intelligence Unit. Według nich, jest to związane z wdrożeniem rządowych pakietów stymulacyjnych w Europie Zachodniej. Zaowocowały one m.in. większymi zamówieniami w przemyśle motoryzacyjnym i elektromaszynowym części krajów starej Unii Europejskiej. Oczywiście, skorzystali z tego również eksporterzy z Europy Środkowo-Wschodniej.

Programy stymulacyjne oraz częste powtarzanie tezy o „zielonych pędach ożywienia” przez polityków i ekonomistów najwyraźniej pozytywnie wpłynęły na konsumentów. Liczony przez Eurostat indeks nastrojów w gospodarce ESI wzrósł w czerwcu na Węgrzech do 49,2 pkt, z 33 pkt w marcu. Od najniższych poziomów z lutego i marca indeks ten zwiększył się w Polsce, Czechach, Słowacji, Rumunii i Bułgarii średnio o 20 proc. Indeks ZEW dla Europy Środkowo-Wschodniej określający prognozy inwestorów dotyczące sytuacji gospodarczej wzrósł w czerwcu do 20,4 pkt z 14,4 pkt. Po raz pierwszy odkąd rozpoczęto przeprowadzanie tego badania, pozytywne oczekiwania przeważały nad neutralnymi.

Szczęśliwie uniknięto również paniki na rynkach finansowych. – Dla Europy Środkowo-Wschodniej ważny był szczyt G20 w kwietniu. Przed nim MFW dysponował tylko 250 mld USD funduszów pomocowych, które mogły szybko ulec wyczerpaniu. 2 kwietnia w Londynie podczas szczytu G20 uzgodniono zwiększenie tej puli do 1 bln USD, dając MFW fundusze potrzebne na wyciągnięcie Europy Środkowo-Wschodniej z pułapki płynności. W konsekwencji środkowoeuropejskie rynki akcji i obligacji ożywiły się. Londyński szczyt może oznaczać dla tego regionu koniec właściwego kryzysu, nawet jeśli spodziewane są kolejne programy pomocowe MFW – zauważył Aslund.

Skoordynowane działania MFW, Banku Światowego oraz Unii Europejskiej są powszechnie chwalone (odmiennie niż zachowanie Funduszu w trakcie azjatyckiego kryzysu z 1997 r.). Warunki, na jakich instytucje te udzielały wsparcia wszędzie poza Ukrainą i Łotwą były dla rządów i społeczeństw stosunkowo łatwe do przyjęcia. Pomoc była udzielana szybko i na duże kwoty. – Trzeba podkreślić, że program pomocowy MFW nie zapewnia jedynie finansowania. Niesie on ze sobą również obietnicę, że rząd, który otrzymał wsparcie, wdroży politykę fiskalną, która doprowadzi w średnim terminie do poprawy stanu finansów publicznych.

W przeszłości taki program był oznaką kryzysu danego kraju. Obecnie rozwiązanie to oferuje zapewnienie o przyszłej stabilności finansowej – wskazali analitycy Economist Intelligence Unit. Wsparcie MFW, BS czy UE przyczyniło się do tego, że nie spełnił się czarny scenariusz na rynku bankowym w regionie, kreślony jeszcze na początku 2009 r. Zachodni pożyczkodawcy nie wycofali się ze wspierania finansowo swoich filii w krajach Europy Środkowo-Wschodniej. Co więcej, nawet na Ukrainie, tak przecież ciężko doświadczonej przez kryzys, 17 europejskich banków zadeklarowało, że dokapitalizuje w tym roku swoje oddziały łączną kwotą 2 mld USD.

Także obawy, że nawrót inflacji zdmuchnie kruche ożywienie gospodarcze oddalają się. Ceny w Czechach wzrosły w czerwcu tylko o 1,2 proc. w porównaniu z analogicznym miesiącem ubiegłego roku. Na Węgrzech w poprzednim miesiącu inflacja (rok do roku) wyniosła 3,7 proc., w Rumunii o 5,9 proc., na Łotwie (mającej w zeszłym roku największą w UE inflację) ceny wzrosły zaś jedynie o 3,4 proc. Udało się też zgasić jedno z „ognisk” kryzysu – w większości państw regionu już w I kwartale znacznie zmalał deficyt na rachunkach obrotów bieżących. Choć na Łotwie i w Estonii były one w zeszłym roku dwucyfrowe, na wiosnę zamieniły się w nadwyżki, nienotowane od połowy lat 90. Według Erste Group, trend ten poważnie przyczyni się do tego, że co najmniej osiem państw Europy Środkowo-Wschodniej (Polska, Chorwacja, Czechy, Rumunia, Serbia, Słowacja, Węgry i Ukraina) nie będzie prawdopodobnie miało w tym roku problemów z zewnętrznym finansowaniem.

[srodtytul]Druga noga recesji[/srodtytul]

Nie wszystkie wskaźniki nastrajają jednak optymistycznie. Obniżka deficytów na rachunkach obrotów bieżących, choć może być dla wielu państw pierwszym krokiem do wyjścia z kryzysu, jest w dużej mierze jednym z objawów gospodarczej dekoniunktury. Spadek popytu wewnętrznego (a więc też na dobra z importu), jeden z głównych czynników odpowiedzialnych za zmniejszenie deficytów, może zaś poważnie opóźnić ożywienie gospodarcze. – Boom w gospodarkach państw Europy Środkowo-Wschodniej obserwowany przed światowym kryzysem wynikał w dużej mierze ze wzrostu prywatnej konsumpcji. W czasie kryzysu konsumenci z tego regionu nadal radzili sobie zaskakująco dobrze. Załamanie aktywności gospodarczej było dotychczas spowodowane głównie spadkiem eksportu.

Jednakże pojawiają się już oznaki tego, że konsumenci z Europy Środkowo-Wschodniej znaleźli się pod presją. Wobec pogorszenia sytuacji na rynku pracy oraz utrzymywania się trudnych warunków na rynku kredytowym, zaczęli zaciskać pasa. Sprawi to prawdopodobnie, że ożywienie gospodarcze w większości państw regionu pojawi się dopiero w 2010 r. – wyjaśnia Lars Christensen, główny analityk Danske Bank.Prognozy instytutu IHS Global Insight mówią, że wydatki konsumenckie spadną w Europie Środkowo-Wschodniej w tym roku o 4 proc., czyli najbardziej spośród liczących się ekonomicznie regionów świata. A jeszcze w 2008 r. zwiększyły się przecież o 5,9 proc. Zaczną ponownie rosnąć w 2010 r., jednak o mniej niż 1 proc. Rozmiary sprzed kryzysu konsumpcja ma osiągnąć dopiero w 2012 r.

W krajach bałtyckich „zaciskanie pasa” przez konsumentów rozpoczęło się już w 2007 r. Podobny trend zaczyna się już rozprzestrzeniać w regionie. – Dla większości państw tego obszaru korekta dopiero się zaczyna. Do Rumunii i Bułgarii, gdzie wcześniej wzrost konsumpcji był nadmierny, załamanie przyszło już w I kwartale 2009 r. W Polsce czy Czechach korekta dopiero się zaczyna – wskazuje Christensen. Mogą o tym choćby świadczyć dane z Czech o sprzedaży detalicznej. W czerwcu niespodziewanie spadła ona o 7,5 proc.

Analitycy prognozowali, że spadek wyniesie 2 proc. Sprzedaż zmniejsza się również w innych krajach regionu: na Węgrzech w kwietniu zmniejszyła się o 4,6 proc. (w styczniu o 2,8 proc.), w Rumunii w maju o 12,3 proc. (w styczniu o zaledwie 0,9 proc.), a na Słowacji w tym samym miesiącu o 12,6 proc. (w styczniu o 6 proc.). – Sprzedaż detaliczna w regionie spada wszędzie poza Polską, gdzie zahamowany został jej wzrost. Dekoniunktura wydaje się przedłużać, gdyż bezrobocie rośnie, a płace zaczynają spadać – napisali eksperci Economist Intelligence Unit. Co prawda m.in. w Polsce i na Węgrzech zanotowano ostatnio niewielkie spadki bezrobocia, ale długoterminowy trend nie nastraja optymistycznie.

Na Słowacji bezrobocie osiągnęło w czerwcu poziom 11,8 proc., największy od 3,5 roku. Z kolei na Węgrzech wyniosło 9,8 proc.(wobec 7,6 proc. rok wcześniej), a w Czechach 8 proc. (5 proc.). Większa liczba osób na zasiłkach oczywiście nie wpływa pozytywnie na ożywienie popytu wewnętrznego. – Biorąc pod uwagę rosnące deficyty finansów publicznych oraz utrudnione warunki ich finansowania, wiele rządów krajów regionu będzie zmuszonych podnieść podatki w 2010 r., co powinno mocno uderzyć w konsumentów – prognozuje Christensen. Jego zdaniem, spadek popytu wewnętrznego jest właśnie największym zagrożeniem dla ożywienia gospodarczego w Europie Środkowo-Wschodniej.

[ramka][b]Państwowe długi bardziej atrakcyjne[/b]

Wraca zainteresowanie inwestorów obligacjami emitowanymi przez rządy państw Europy Środkowo-Wschodniej. Świadczy o tym choćby spadek rentowności tych papierów. Na przykład o ile trzy miesiące temu dla węgierskich obligacji dziesięcioletnich wynosiła 10,98 proc., o tyle obecnie około 8,6 proc. O zwiększonym zainteresowaniu inwestorów papierami dłużnymi państw naszego regionu świadczą również udane emisje z ostatnich tygodni. W I kwartale ich wartość była niewielka. Ale już w kwietniu Czechom udało się sprzedać obligacje warte 1,5 mld euro.

Wkrótce potem Polska znalazła nabywców na papiery warte 750 mln euro. W czerwcu emisję opiewającą na 500 mln euro przeprowadziła Litwa. W lipcu Węgry sprzedały obligacje za 1 mld euro. W tym miesiącu Polska znalazła zaś nabywców na papiery warte najpierw 2 mld USD, a w mijającym tygodniu 1,5 mld USD. Ożywienie na rynku papierów dłużnych to oczywiście dobra wiadomość dla rządów. Otrzymały one dostęp do kolejnego źródła finansowania zagranicznego. Pozwoli im to w mniejszym stopniu opierać się na pomocy Międzynarodowego Funduszu Walutowego i innych instytucji.

Peter Oszko, węgierski minister finansów, zapowiedział już, że jego kraj prawdopodobnie nie skorzysta w tym roku ze środków antykryzysowych MFW. Nie będzie takiej potrzeby, gdyż Węgry, dzięki udanym emisjom obligacji, uznały, że mogą zdobywać finansowanie bezpośrednio z rynku. Zakończona sukcesem sprzedaż papierów może spowodować, że Chorwacja nie będzie musiała zwracać się o wsparcie do MFW. Poprzedni premier Ivo Sanader sprzeciwiał się przyjęciu tych pieniędzy, gdyż uważał, że waszyngtońska instytucja zmusiłaby jego rząd do przeprowadzenia bolesnych cięć budżetowych. Sam był zdecydowany dokonać cięć, ale nie chciał, by zostały one przeprowadzone pod dyktando ekspertów Funduszu. Jego następczyni (od lipca) Jadranka Kosor kontynuuje tę politykę. Ma ku temu powody. W maju Chorwacja wyemitowała euroobligacje warte 750 mln euro – więcej niż wynosił deficyt budżetowy w 2008 r.

Przyczyną wzrostu zainteresowania obligacjami krajów z naszego regionu jest głównie poprawa postrzegania przez inwestorów. – Mimo że sytuacja gospodarcza się pogorszyła, deficyt budżetowy krajów w regionie jest relatywnie mały w porównaniu np. z deficytem USA czy Wielkiej Brytanii, gdzie może on wynieść nawet około 15 proc. PKB. W państwach Europy Środkowo-Wschodniej niemal nie ma dużych programów stymulacyjnych dla gospodarek, a pogarszająca się sytuacja fiskalna jest związana głównie ze spadkiem przychodów podatkowych oraz zwiększonymi wydatkami socjalnymi. Tak więc Węgry walczą o to, by utrzymać deficyt poniżej 4 proc. PKB, a czeski i polski rząd planują, by wyniósł on co najwyżej 5–6 proc. PKB. – wyjaśniają eksperci Economist Intelligence Unit.[/ramka]

Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Polityka ważniejsza
Komentarze
Bitcoin znów bije rekordy. Kryptowaluty na łasce wyborów w USA?