Taka sytuacja przekłada się na spadające ceny amerykańskich kontraktów indeksowych, a więc skutecznie psuje nastroje przed rozpoczęciem notowań na rynkach europejskich. Trzeba się więc liczyć z możliwością rozpoczęcia notowań od spadku cen względem wczorajszego zamknięcia. Nie jest także wykluczone, że zapoczątkowana w poniedziałek korekta będzie dziś kontynuowana, a jej skala zostanie powiększona. Tu jednak nie ma pewności, bo też wiele zależy od wymowy publikowanych dziś danych makro. A tych jest całkiem sporo, a część z nich ma potencjał do wygenerowania zmiany cen.
Jeszcze przed południem poznamy wskaźnik PMI liczony dla sfery usług Eurolandu, a godzinę później poznamy dynamikę jego sprzedaży detalicznej. O 13:00, jak co środę pojawią się dane o liczbie nowych wniosków o kredyt hipoteczny, a pół godziny później opublikowany zostanie raport Challengera o liczbie planowanych zwolnień w USA. Na 14;15 zaplanowana jest publikacja raportu ADP o zmianie liczby miejsc pracy w sektorze prywatnym w USA. Te dwie ostatnie zmienne mają nas przygotować do piątkowego raportu o stanie rynku pracy. Na koniec sesji, o 16:00 poznamy wskaźnik ISM liczony dla amerykańskiej sfery usług oraz dynamikę zamówień w amerykańskim przemyśle.
Z technicznego punktu widzenia dzisiejsza sesja ma małe szanse być przełomem. Na nowe szczyty wzrostu raczej nie ma co liczyć, bo jesteśmy od dotychczasowych szczytów za bardzo oddaleni. Prawdopodobny może być dalszy spadek, ale jeśli nie będzie to zdecydowany ruch, to nie przypuszczam, by miał on zakończyć okres osłabienia. Na razie przecena jest mała i nie przybrała jeszcze znaczących rozmiarów. Niedźwiedzie mają miejsce na zabawy.