Co do możliwości przebiegu dzisiejszych notowań, to można przypuszczać, że popyt będzie starał się odreagować ostatnie dwa dni spadku cen. Zatem nawet jeśli zaczniemy poniżej wczorajszego zamknięcia to popyt zapewne podejmie próby odbicia. Po ich stylu będzie można określić, czy ostatnie dwa dni to jedynie mała korekta we wzrostach, czy też początek większych problemów. Część serwisów już mówi o nadejściu większej korekty. Z punktu widzenia graczy oczekujących na nią już od dłuższego czasu, to perspektywa kusząca. Radość niedźwiedzi może okazać się jednak przedwczesna. W końcu należy mieć szacunek do trendu, który trwa trzy kwartały.

Jednym z powodów wczorajszej słabości tak naszej, jak i tej w USA, były dane dotyczące nastrojów amerykańskich konsumentów. Odczyt okazał się rozczarowaniem. Wskaźnik zanotował spadek wartości, a w dodatku jego wartość była gorsza od prognoz analityków. To wpłynęło na zaskoczenie rynków. Wydawać by się mogło, że słabość wskaźnika potwierdza wcześniejsza publikacja wskaźnika liczonego przez Uniwersytet Michigan, który także okazał się słabszy niż oczekiwano. Coś się dzieje z konsumpcją? Z pewnością brak perspektyw na szybką poprawę na rynku pracy nie pomaga, ale jest tu także widoczny inny czynnik. Jak podają analitycy Economy.com weszliśmy w okres sezonowego spadku wskaźników nastrojów w USA. Ta sezonowość jest szczególnie mocno uwydatniona w czasach spadku koniunktury. Z jednej strony jest to marne pocieszenie, ale z drugiej analitycy zauważają, że kolejny miesiąc zwykle przynosi poprawę wskaźników nastrojów. W ostatnich 19 listopadach zdarzyło się to 13 razy. Zatem obniżenie wskaźnika samo w sobie jest ważne, ale skala pogorszenia może być za miesiąc zmniejszona. Co oczywiście nie zmienia faktu, że gospodarka amerykańska na wsparcie ze strony konsumpcji nie ma co liczyć. Gdyby nie podejmowane próby stymulacji (program wspierający zakup nowych samochodów), to pewnie byłoby jeszcze gorzej. No, ale to nie jest nowa wiadomość i nie przyniosła jej wczorajsza publikacja.