Dwucyfrowe spadki w Japonii, kontrakty na S&P500 najniżej w tym roku Wypowiedź premiera Japonii, iż z reaktora w elektrowni atomowej mogło dojść do wycieku substancji radioaktywnych zaowocowała paniką na tokijskim rynku. Główny indeks Nikkei225 przejściowo tracił nawet ponad 14%, mimo iż już poniedziałek przyniósł silne spadki. Zagrożeniem natury ekonomicznej jest przede wszystkim dłuższy przestój japońskiej gospodarki, który mógłby okazać się konieczny, gdyby ryzyko skażenia materializowało się. Reakcja rynku była jednak w dużej mierze psychologiczna. Po tym jak notowania kontraktów obniżyły się do 7785 pkt., nastąpiło odreagowanie w okolice aż 8650 pkt. – gigantyczne spadki w Japonii mogą okazać się bowiem dobrą okazją do zakupów jeśli sytuacja zaczęłaby niedługo wracać do normy.
Gigantyczna przecena w Japonii nie pozostała bez wpływu na inne rynki, choć naturalnie był on znacznie mniejszy. Kontrakty na indeks S&P500 odnotowały spadek do poziomu 1252 pkt., jednocześnie realizując minimalny zasięg korekty wyznaczony ekspansją trójkąta, o czym pisaliśmy w ubiegłym tygodniu. Warto natomiast mieć na uwadze, że spadki te odbyły się bez udziału inwestorów z USA, którzy mogą potraktować niższe poziomy jako okazję do zakupów, szczególnie jeśli zachęci ich do tego Rezerwa Federalna.
Na głównych parach spokojnie, złoty nieznacznie traci Na rynku walutowym było tymczasem bardzo spokojnie. Ruchy na głównych parach były niewielkie, nieznacznie traciły waluty rynków wschodzących, w tym złoty. Przecena była tu jednak proporcjonalna do umiarkowanie negatywnej reakcji rynków akcji poza Japonią. Dziś na otwarciu handlu w Europie euro kosztuje 4,05 złotego, frank zaś 3,15 złotego.
[srodtytul]Fed – muszę, ale nie chcę[/srodtytul]
Tak dobrych danych w amerykańskiej gospodarce nie było od lat. Popyt konsumpcyjny szybko rośnie, gdyż nastroje gospodarstw domowych nie były tak dobre od lat. A to m.in. dlatego, że firmy zaczęły w końcu zwiększać zatrudnienie, gdyż ich aktywność również od kilku lat nie była na tak wysokim poziomie. Inflacja, szczególnie bazowa, jeszcze pozostaje niska, ale fundusz płac rośnie powyżej 4% rocznie po raz pierwszy od października 2006 roku. A to w połączeniu ze wzrostem cen ropy i wysokimi cenami żywności może prowadzić do wzrostu oczekiwań inflacyjnych. Standardowo w takich okolicznościach bank centralny zacząłby zaostrzać politykę monetarną lub przynajmniej dał jasny sygnał, iż tego należy spodziewać się w najbliższym czasie. Takim sygnałem ze strony Fed mogłaby być deklaracja, iż interwencje na rynku obligacji zakończą się wraz z końcem czerwca. Niemniej jednak uważamy, iż sygnał ten jest mało prawdopodobny.