W filmach w przeważającej części bomba bywa rozbrojona przed upływem wymaganego czasu, a w najgorszym wypadku bohaterom udaje się uniknąć obrażeń przy eksplozji. Agecja Moody’s przypomniała, że tym razem taki optymistyczny scenariusz nie jest pisany. Zdaniem agencji rośnie obawa, że do 2 sierpnia Demokraci i Republikanie nie zdołają się dogadać, co spowoduje, że Ameryka zostanie bez pieniędzy. Obie strony okopały się przy swoich stanowiskach i na razie nie zamierzają ustąpić. To pewnie potrwa jeszcze jakiś czas. Każdy ma świadomość, że poziom maksymalnego zadłużenia USA musi zostać podniesiony. Jak już pisałem wcześniej, nieprzejednana postawa Republikanów nie wynika z tego, że nie rozumieją konieczności dziejowej, ale z tego, że oni tą konieczność muszą jakoś wytłumaczyć swoim wyborcom. Stąd sprzeciw wobec projektu podniesieniu podatków dla pracodawców.
Agencja Moody’s, która wczoraj ostrzegła, że może dojść do obniżenia ratingu USA z poziomu AAA, nie zrobiła niczego zaskakującego. Im bliżej wspomnianej daty 2 sierpnia, tym takich ostrzeżeń będzie więcej. Mimo to, rynki na tą wiadomość zareagowały osłabieniem. Jest ono tak wyraźne, że niweluje pozytywne zakończenie regularnej sesji w USA oraz skłania do oczekiwania na spadek cen akcji na starcie notowań w Europie. Osłabienie zniwelowało pozytywne efekty radości uczestników rynków z tego, że może dojść do kolejnego luzowania ilościowego. „Może dojść” to w tej chwili zbyt mocne słowa. Po prostu jest to opcja, ale ona była także wcześniej.
Dziś rynek będzie się zmagał ze spadkiem cen. Tak jak wczorajszy wzrost był poparty kiepskimi czynnikami, tak dzisiejsze pogorszenie nastrojów ma swoje źródło w mało przekonującym argumencie. Zagrożenie ratingu USA to żadna nowość, bo o tym mówiło się już wcześniej. Stąd pytanie, czy podaży staczy sił, by utrzymać cen na niskich poziomach. Czy to faktycznie koniec korekty, czy tylko ruch w jej ramach. Na razie nie daje podaży zbyt wielu szans. Przynajmniej nie na bazie tego, co stwierdziła agencja Moody’s, a o czym pieją serwisy.