Wobec wszystkich głównych walut złoty stracił zaledwie po kilka groszy, choć od minimów z pierwszej połowy marca są to już ruchy kilkunastogroszowe. Natomiast cały pierwszy kwartał był dla złotego bardzo udany.
Bez wątpienia można powiedzieć, iż kończymy kwartał pozytywnego zaskoczenia. Całkiem śmiałą tego zapowiedzią był brak negatywnej reakcji na obniżenie ratingów niemal wszystkich krajów strefy euro w styczniu, podczas gdy perspektywa takich decyzji agencji ratingowych była uważana za główny czynnik ryzyka na pierwsze miesiące tego roku – również ryzyka dalszego osłabienia polskiej waluty, która na przełomie roku była zdecydowanie niedowartościowana. Co się zmieniło w ciągu tych trzech miesięcy? Przede wszystkim należy docenić poczynania EBC. Sukces 3-letnich pożyczek dla banków odsunął od Europy najczarniejsze wizje dając szansę, iż ożywienie gospodarcze na świecie uzdrowi sytuację finansów publicznych w Europie. To doprowadziło do dużego spadku premii za ryzyko – również w przypadku polskiego długu, a w efekcie sprzyjało umocnieniu złotego.
Pomagały też dane z USA. Postępujące tam ożywienie przekładało się na ceny akcji amerykańskich spółek, obniżając poziom oczekiwanych premii za ryzyko. Jednak dane z Europy były mieszane, szczególnie w marcu, i ożywienie na Starym Kontynencie wcale nie jest pewne. W dużym stopniu będzie ono zależeć od koniunktury w Chinach, skąd napływa coraz więcej sygnałów ostrzegawczych. Spowolnienie wydaje się pewne, jednak to, czy będzie to oznaczało tylko nieco niższy wzrost, czy jego gwałtowne hamowanie będzie miało kolosalne znaczenie dla globalnej gospodarki, a zatem również dla złotego.
Napływające z polskiej gospodarki dane były mieszane i sumarycznie nie zmieniają naszych oczekiwań co do krajowej polityki monetarnej. Dane o sprzedaży detalicznej są nadal mocne, ale słabsze dane napłynęły z sektora przedsiębiorstw, gdzie maleje dynamika produkcji oraz zatrudnienia. Inflacja jest jednak nadal wysoka, stanowiąc przeszkodę dla rozluźnienia polityki. Na moment obecny nie oczekujemy zmian stóp procentowych w tym roku.
Pierwszy kwartał zdecydowanie należał do aktywów ryzykownych i widać było to też na rynku walut. Dolar amerykański tracił do euro, funta, dolara australijskiego oraz walut z rynków wschodzących, zaś zyskiwał wyraźnie wobec euro. Tym tendencjom towarzyszyły rosnące ceny akcji oraz spadek premii za ryzyko. Jednak po okresie dużej zgodności na tych rynkach, marzec przyniósł rosnące dywergencje i mamy wrażenie, że te ruchy zostaną „dopasowane" w drugim kwartale. Jako pierwszy sygnał do odwrotu dał dolar australijski. Spowolnienie w Chinach (które uważamy za główne ryzyko dla koniunktury rynkowej) byłoby szczególnie niekorzystne dla Australii i tym można tłumaczyć słabość australijskiej waluty. Kolejny był rynek jena, gdzie po bardzo silnej hossie na parze USDJPY w lutym, w marcu byki złapały zadyszkę. Podobnie było na rynkach wschodzących – w notowaniach PLN już od pewnego czasu widać skłonność do osłabienia, brakuje jednak kropki na „i". Podsumowując, na rynku walut widać sporą chęć do zrealizowania większej korekty, jednak nie pozwala na to hossa na amerykańskim rynku akcji i to sygnał z USA mógłby przesądzić o większym osłabieniu złotego. Niemal pewnym wydaje się to, iż drugi kwartał nie będzie dla złotego tak dobry jak pierwszy, jednak od koniunktury na amerykańskim rynku zależeć będzie, czy czeka nas scenariusz stabilizacji w pobliżu obecnych poziomów, czy też większa i dłuższa w czasie korekta. W piątek o godzinie 15.40 za euro płacono 4,16 złotego, za dolara 3,12 złotego, funt kosztował 4,98 złotego, zaś frank 3,45 złotego.