Kiedy w połowie lat 90. usłyszałem, że siedzibą nowego centrum usług wspólnych dla Procter & Gamble w Ameryce ma być Kostaryka, dłuższą chwilę zastanawiałem się, gdzie ten kraj leży? Potem byłem już pewien, że nasi doradcy niewybrednie ze mnie żartują. Bo jak można poważnie proponować, żeby siedziba rewolucyjnego projektu, który ma skokowo podnieść efektywność działania jednego z najstarszych i największych międzynarodowych koncernów, ma znaleźć się w małej republice wciśniętej między dwa „bastiony demokracji" – Panamę i Nikaraguę?
To był kolejny raz w mojej karierze, gdy przekonałem się, że stereotypowe myślenie to największa przeszkoda w biznesie. Kiedy przyjechałem na Kostarykę, od razu zachwycił mnie gorący klimat, krajobrazy oraz to... że mogę się swobodnie poruszać po całym kraju. To przywilej, a nie codzienność, bo w Ameryce Środkowej i regionie Karaibów dominuje model turystyki przemysłowej, z otoczonymi wysokim murem nadmorskimi hotelowymi kombinatami. Jak się dowiedziałem, Kostaryka poszła w tej kwestii pod prąd i jeszcze pod koniec lat 80. postawiła na rozwój ekoturystyki, która teraz przyciąga najzamożniejszych turystów z Europy i Stanów Zjednoczonych.
Wykształceni, znający języki, wychowani w kulturze współpracy obywatele to największy kapitał do rozwoju lokalnej gospodarki i wabik na zagranicznych inwestorów
Ale to nie piękno otoczenia przekonało mnie, że Kostaryka jest idealną lokalizacją dla naszego biznesu. Okazało się, że kraj spełnia wszystkie oczekiwania, jakie zarządy międzynarodowych firm mogą mieć, wybierając miejsce przy tworzeniu centrów usług wspólnych. Kryteria wyboru mają pozwolić, by takie centrum mogło przejąć na siebie wsparcie firmy na wielu rynkach, np. w zakresie księgowości, HR czy zarządzania podróżami, dostarczało usługi jak najwyższej jakości oraz – najważniejsze – dawało oszczędności. Do tego potrzeba wykształconych, wielojęzycznych i konkurencyjnych cenowo pracowników. I tacy właśnie okazali się mieszkańcy Kostaryki!
W latach 50. rząd w San Jose?postanowił zrezygnować z utrzymywania armii. Kraj został zdemilitaryzowany, a zaoszczędzone pieniądze Kostaryka zaczęła pompować w inne dziedziny gospodarki. Jedną z nich była edukacja, na którą państwo corocznie przeznacza ponad 6?proc. PKB. To stawia Kostarykę na poziomie zbliżonym do Norwegii, która pod względem inwestycji w edukację jest światowym liderem (6,8 proc. PKB według Human Development Index 2011), powyżej Stanów Zjednoczonych (5,5 proc.) i znacznie powyżej Polski (4,9 proc. PKB). Dzięki temu mieszkańcy Kostaryki są najlepiej wykształconą grupą na całym kontynencie amerykańskim, a ich umiejętności przyciągają takie firmy, jak Intel, P&G, Microsoft czy Merck.