Unia bankowa, czyli nadchodzi inflacja

Treść komunikatu Komisji Europejskiej odnośnie do „planu działania na rzecz unii bankowej” napawa obawami

Aktualizacja: 12.02.2017 17:31 Publikacja: 20.09.2012 06:00

Mirosław Kachniewski, prezes zarządu Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych

Mirosław Kachniewski, prezes zarządu Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych

Foto: Archiwum

W ubiegłym tygodniu opublikowano komunikat Komisji Europejskiej odnośnie do „planu działania na rzecz unii bankowej". Lektura jego treści napawa obawami i prawdopodobnie?dlatego Komisja postanowiła okrasić ten dokument pełnymi humoru stwierdzeniami. Dzięki temu staje się on strawniejszy.

Już pierwsze zdanie wzbudza szeroki uśmiech: „W ostatnich czterech latach UE odpowiadała w sposób zdecydowany na kryzys o charakterze gospodarczym i finansowym". Chodzi tu prawdopodobnie o pozorowane ruchy pozwalające kupić trochę czasu (tak, aby udało się znaleźć jakieś rozwiązanie lub przekazać problem następcom), które w ostatnich latach mieliśmy okazję obserwować. Trudno mi ocenić, czy bardziej „zdecydowaną odpowiedzią" było pompowanie kolejnych setek miliardów euro w gospodarkę grecką (więcej, niż wynosiło zadłużenie Grecji na początku kryzysu), czy skupowanie obligacji bankruta przez Europejski Bank Centralny.

Powód, dla którego te „zdecydowane" działania były podejmowane, jest prosty – bankructwo Grecji spowodowałoby bankructwo wielu banków, które bezrefleksyjnie kupowały obligacje greckie, przez co system bankowy w niektórych krajach mógłby się zachwiać. I politycznie dużo łatwiej było pomagać Grecji niż bankom, bo wtedy by się okazało, że winni są nie jacyś nieodpowiedzialni politycy na końcu Europy, ale jeszcze bardziej nieodpowiedzialne instytucje finansowe w samym sercu „starej" Unii. Jak bowiem można by było wytłumaczyć społeczeństwu, że musi po raz kolejny płacić za błędne decyzje osób, którym wydawało się, że potrafią chodzić po wodzie, które z jakiegoś powodu nie brały pod uwagę tak skomplikowanych aspektów inżynierii finansowej, jak relacja zysku do ryzyka czy dywersyfikacja aktywów?

Wprawdzie co bardziej wnikliwi obserwatorzy i tak wiedzą, że właściwa ocena ryzyka kredytowego Grecji już wcześniej doprowadziłaby do podniesienia kosztu zadłużania tego kraju, że bez nadmiernego popytu na obligacje, ten kraj nie byłby w stanie się tak głęboko zadłużyć, że odpowiedzialne podejmowanie decyzji inwestycyjnych wymusiłoby na rządzie greckim wcześniejsze podejmowanie działań zaradczych, że wreszcie – gdyby nie groźba zagrożenia stabilności systemu bankowego – można by było wymagać podjęcia przez Greków dużo dalej idących działań naprawczych. Ale zdecydowana większość społeczeństwa tego nie widzi, przyjmuje oficjalne wyjaśnienia za dobrą monetę, zgodnie z maksymą: „ciemny lud to kupi".

Idąc zatem tropem oficjalnych wyjaśnień – w jaki sposób unia bankowa miałaby pomóc unikać podobnych sytuacji w przyszłości? Otóż działania te podejmowane są „w celu przełamania współzależności między długiem państwowym a długiem bankowym", korzystając z kolejnego humorystycznego cytatu. Oczywiście jedynym rozwiązaniem pozwalającym na przełamanie takiej współzależności byłby zakaz inwestowania w obligacje skarbowe, ale takiej regulacji wprowadzić nie można, bo wówczas nie byłoby możliwości sfinansowania deficytu budżetowego. Czy zatem rzeczywiście przesunięcie uprawnień nadzorczych do EBC może cokolwiek zmienić w tej kwestii? Nie, z dwóch powodów. Po pierwsze, historia ostatnich lat (kryzys subprime i obligacje greckie) uczy, że ex ante widać tylko potencjalne zyski, a nie ryzyko – przecież wcześniej banki też były objęte nadzorem, a zapakowały się po uszy w papiery bezwartościowe. Po drugie zaś, największym problemem na przyszłość może być nie tyle przyszła polityka inwestycyjna, ile posiadane już obecnie obligacje skarbowe krajów o osłabionej w ostatnich latach reputacji.

Po co więc ten ambaras? Po co przesuwać nadzór, jeśli dla samego nadzoru niewiele to zmieni? Chodzi oczywiście o pieniądze. Jeśli banki będą nadzorowane przez EBC, to będą miały dostęp do nieograniczonego finansowania w przyszłości – wszak EBC będzie mógł wydrukować dowolną ilość euro dla ratowania nadzorowanych banków. Czyli w przyszłości nie będzie konieczności ratowania bankrutujących państw, gdyż będą środki na ratowanie bankrutujących banków. Pompowanie setek miliardów euro w gospodarkę bankrutującego kraju, na który EBC nie ma wpływu i który bynajmniej wcale nie jest bardziej zależny od EBC niż EBC od niego, zastąpione zostanie pompowaniem tych środków do banków, na które EBC jak najbardziej będzie miał wpływ i które w skrajnych przypadkach będzie można wręcz przejąć.

Jakie to będzie miało konsekwencje? Nastąpi przesunięcie formy finansowania bankructw państw. Kto za to zapłaci? Jako że sytuacja na rynkach finansowych przypomina tę z „Rejsu", warto w odpowiedzi na to pytanie posłużyć się cytatem z tego kultowego filmu: „społeczeństwo". Obecnie fundusze ratunkowe w taki czy inny sposób obciążają podatników – wspomniany komunikat podaje astronomiczną kwotę 4,5 biliona (tak, biliona, nie miliarda) euro. Natomiast po przesunięciu nadzoru, obciążenie podatników będzie bardziej wyrafinowane i mniej widoczne – poprzez inflację. Niestety, poziom zadłużenia wielu krajów strefy euro będzie w naturalny sposób zachęcał do redukcji części tego długu właśnie za pomocą inflacji. A EBC, który powinien stać na straży wartości pieniądza, właśnie dostanie zachętę do jego druku w sytuacji kłopotów nadzorowanych banków.

Pozostając w humorystycznej konwencji pasującej do samego komunikatu, trzeba się pocieszać, że jesteśmy jedynym krajem w regionie, który?niedawno doświadczył hiperinflacji. Powinniśmy zatem stosunkowo łatwo sobie z tym problemem poradzić. Mam nawet?nadzieję, że będziemy mogli nasze know-how wyeksportować. Doradzanie krajom „starej" UE, jak wdrażać gospodarkę rynkową, będzie nam z pewnością przysparzać dużo satysfakcji.

Komentarze
RPP nadal obawia się cen energii
Komentarze
RPP, nowe prognozy, geopolityka
Komentarze
Skąd tani prąd?
Komentarze
EBC trzyma kurs
Komentarze
Niemcy będą się zbroić
Komentarze
Wzrost niepewności