Takiego obrotu sprawy spodziewali się niemal wszyscy analitycy. Wśród ankietowanych przez PAP znalazł się tylko jeden rodzynek, który liczył na obniżkę kosztu pieniądza już w styczniu. Co do tego, że ten koszt się obniży, zgodni są także wszyscy, ale jako pierwszy realny termin zakłada się posiedzenie marcowe, gdy członkowie rady zapoznają się w najnowszą projekcją inflacji. Takie podejście ma sens, choć trzeba pamiętać, że w praktyce nie mówimy o członkach rady, ale jednym brakującym głosie za obniżką stóp. Dotychczas za cięciem obstawiało czterech członków, wśród których znajdował się prezes Belka, który dysponuje głosem przeważającym. Zatem, gdyby pojawił się głos za obniżką, to układ sił wyniósłby 5 do 5, ale „jokera" mieliby zwolennicy poluzowania polityki pieniężnej. Głosem brakującym dysponuje Elżbieta Chojna-Duch, która się waha. Zatem nie chodzi o to, by przekonać radę, ale by przekonać panią profesor. Na ile zachowanie jednej osoby jest prognozowalne? To trudne zadanie i ociera się o psychologię.

Rynek na poniedziałkowej sesji wyraźnie osłabł. To skłania do wniosków, że być może faza korekty wzrostowej jest już za nami, a więc czas, by przypomniała o sobie aktualna tendencja. Przypomnę, że nastawienie w średnim terminie jest negatywne, a poziom dołka z grudnia jest realny do osiągnięcia. W długim terminie to wydaje się być okazją dla byków, ale nam potrzeba sygnałów, których na razie nie ma.