Najpierw rentowności niemieckich a w kolejnych dniach także amerykańskich papierów skarbowych w widoczny sposób wzrosły. We wtorek bundy zbliżyły się do 0,3 proc., zaś dziesięcioletnie treasuries do 2,3 proc. W piątek pod koniec dnia rentowność tych pierwszych przekraczała 0,41 proc., zaś drugich wzrosła do 2,4 proc. Taki ruch, zbliżony do 10 punktów bazowych, dokonał się przy braku jakichś istotnych danych makro, dopiero w bieżącym tygodniu pojawią się ważne dane, m.in. na temat PKB.

Wydaje się, że w zeszłym tygodniu nastroje zepsuły wypowiedzi jednego z członków Rady EBC, Benoit Coeure, którego zdaniem europejski rynek obligacji jest zbyt płytki, aby program skupu obligacji mógł być ciągnięty bez końca. Wypowiedź ta pojawiła się na tle nowych, wyższych prognoz PKB zaprezentowanych przez Komisję Europejską. Była to więc nieco histeryczna reakcja na przypomnienie, że QE nie będzie trwało wiecznie. W piątek do wyprzedaży obligacji w strefie euro dołączyły Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i w niewielkim stopniu także Japonia. Nie wzrosły natomiast specjalnie spready krajów peryferyjnych wspólnego obszaru walutowego. Nadal pozostają relatywnie niskie, co jest konsekwencją coraz lepszych perspektyw gospodarczych tych państw oraz spadku ryzyka dojścia do władzy populistów. Na rynkach wschodzących korekta związana z jednoczesnym pojawieniem się niezwiązanych ze sobą wydarzeń, jak nowy kryzys na Bliskim Wschodzie czy kolejne problemy w Wenezueli, straciła impet, na razie jednak nie widać oznak powrotu do zwyżek.