W ciągu ostatniego tygodnia zarobić dały złoto oraz obligacje wysokiej jakości, czyli przede wszystkim skarbowe. Inwestorom nie przeszkadza ani widmo „taperu" unoszące się nad rynkami, ani nadchodzące lub już trwające cykle podwyżek stóp procentowych. Ewentualne straty na rynkach obligacji są bowiem zdecydowanie mniej dotkliwe niż te na rynkach akcji.

Największe spadki rentowności na rynkach bazowych obserwowaliśmy w USA, gdzie rentowność 10-letniego papieru spadła o 10 pkt baz., do 1,38 proc., zaś wartość szerokiego indeksu obligacji rządu Stanów Zjednoczonych wzrosła o 0,48 proc. W Niemczech było to odpowiednio 4 pkt baz. spadku w punkcie 10-letnim, ale zaledwie kosmetyczne 0,02 proc. wzrostu wartości indeksu. To efekt delikatnego wzrostu stromości krzywej dochodowości. W USA mieliśmy natomiast wyraźne „bull flattening", czyli przesunięcie się w dół całego środka i końca krzywej rentowności.

Indeksy obligacji rynków wschodzących, zdecydowanie wypełniające definicję ryzykownych aktywów, odnotowały straty, zwłaszcza te dotyczące obligacji w twardych walutach, a to za sprawą umacniającego się USD.

Wydaje się, że ostrożne podejście do ryzyka będzie dominowało do końca roku, a coraz mniej aktywnemu i płynnemu rynkowi łatwiej będzie spadać, niż rosnąć (mam na myśli ceny w przypadku akcji i rentowności w przypadku rynków bazowych).