Dobrze znane wśród inwestorów powiedzenie zachęcające do sprzedaży akcji w maju i powrót na rynek dopiero w październiku nie do końca znajduje potwierdzenie na warszawskiej giełdzie.
Maj wcale nie taki słaby
Interpretując zasadę „sell in May and go away” w sposób dosłowny, należy w maju akcje sprzedać i odkupić je po wakacjach, ponieważ powinny one wówczas być tańsze. W ciągu ostatnich ponad 20 lat na GPW ta zasada była zawodna. W czasie od maja do października zdecydowanie łatwiej było bowiem na naszej giełdzie o zyski niż o straty. W tym okresie, w ciągu ostatnich 20 lat, zaledwie siedmiokrotnie WIG znalazł się pod kreską, z czego aż cztery razy taka sytuacja miała miejsce w latach 2018–2023.
Historia pokazuje, że zasada „sell in May…” może się okazać zawodna, jeśli nie weźmiemy pod uwagę koniunktury panującej na rynku akcji. W 2023 roku wyjście z rynku w maju nie było dobrym posunięciem, bo od maja do października indeks WIG zyskał blisko 14 proc. Warto jednak zauważyć, że koniunktura sprzyjała posiadaczom akcji przez cały poprzedni rok. Indeks szerokiego rynku zyskał prawie 37 proc. Także w poprzednich latach zasada ta nie działała, gdy mieliśmy do czynienia z rynkiem byka na krajowym parkiecie. Najlepszym przykładem są lata 2009, 2013 czy 2021, w których interesujące nas sześć miesięcy roku przyniosło inwestorom ponadprzeciętny zarobek. W każdym z tych przypadków na rynku mieliśmy hossę, które objęła lata 2009–2011, 2012–2015 i okres pandemicznego odbicia 2020–2021.
Z danych jasno więc wynika, że nie opłaca się pozbywać akcji w maju, jeśli trwa hossa. Zupełnie odwrotnie należało postąpić w przypadku okresów dekoniunktury giełdowej. Sprzedaż akcji w maju i przebywanie poza rynkiem do jesieni pozwalało uniknąć sporych strat, co sprawdziło się w czasie bessy w 2022 r. czy 2015 r. (duże zmiany na krajowej scenie politycznej), a także podczas krachu wywołanego bankructwem banku Lehman Brothers w 2008 r. czy załamaniu na giełdach w 2011 r.