Inwestorzy wrócili na WallStreet. Szykują się na bessę

Po dwóch latach, kiedy organizowana przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych konferencja odbywała się zdalnie, indywidualni inwestorzy mogli znów się spotkać w tradycyjnej formie. Tym razem w Zakopanem. Czego się spodziewają?

Publikacja: 30.05.2022 21:02

Organizowana przez SII konferencja WallStreet przyciągnęła do Zakopanego ponad 1000 uczestników, by

Organizowana przez SII konferencja WallStreet przyciągnęła do Zakopanego ponad 1000 uczestników, by na na żywo posłuchać ciekawych rozmów, debat, wykładów.

Foto: SII, Michał Masłowski "Mas" Michał Masłowski

Organizowana od ponad 25 lat przez SII impreza przyciągnęła do Zakopanego ponad 1000 uczestników, a zainteresowanie było największe od lat. Inwestorzy, analitycy, przedstawiciele spółek oraz kluczowych instytucji dyskutowali o aktualnej kondycji polskiego rynku kapitałowego i o perspektywach rozwoju. Dużą popularnością cieszyły się zarówno wykłady edukacyjne, jak i dyskusje o prognozach rynkowych i o aktualnych tematach związanych z inwestowaniem.

Jako wykładowcy i paneliści w tym największym tego typu wydarzeniu nie tylko w Polsce, ale i w całym regionie, wzięli udział m.in. Paweł Borys, Przemysław Kwiecień, Jacek Lempart, Tomasz Prusek, Albert Rokicki, Paweł Szczepanik, Grzegorz Zalewski i Marek Zuber.

Kuluary były rozgrzane od branżowych dyskusji, tradycyjnie wybrano też Herosów Rynku Kapitałowego. Wydarzenie uświetniły koncert Grzegorza Hyżego oraz transmisja finałowego meczu Ligi Mistrzów.

Fed doszedł do ściany

Stacjonarną część konferencji otworzyło wystąpienie Wojciecha Białka z TMS Brokers, który próbował wskazać miejsce, w którym znajdują się globalne rynki, wykorzystując swoją mapęy wypełnioną historycznymi analogiami. Gościem specjalnym konferencji był prezes zarządu JR Holding January Ciszewski, z którym rozmowa, prowadzona m.in. przez redaktora naczelnego „Parkietu" Andrzeja Steca, przyciągnęła tłumy.

Sala nie pomieściła chętnych chcących posłuchać tradera Rafała Zaorskiego, który mówił o swoich oczekiwaniach wobec rynku na najbliższe miesiące. Wśród przedstawianych prognoz rynkowych dominowały te zakładające dalsze spowalnianie globalnej gospodarki oraz utrzymanie się bessy na rynkach akcji. Zdaniem Przemysława Kwietnia, głównego ekonomisty X-Trade Brokers, rynek ocenia, że spowolnianie gospodarki skłoni Fed do ograniczenia skali zaostrzania polityki i wszystko będzie w porządku.

– Jednak trzeba pamiętać, że w ostatnim czasie bank wydrukował więcej pieniędzy niż kiedykolwiek wcześniej. Dlatego sądzę, że przy obecnej inflacji jego pole manewru okaże się bardzo ograniczone i obecnie mamy do czynienia jedynie z odbiciem w ramach trwającej bessy – oceniał w czasie jednego z paneli specjalista, który zdobył Herosa w kategorii analityków.

Akcje w dół. A obligacje?

Zdaniem Wojciecha Białka prosperity w notowaniach branży technologicznej dobiega już końca, a rosyjska inwazja na Ukrainę oznacza, że dobra koniunktura na rynkach surowców utrzyma się jeszcze przez co najmniej dwa lata. Jak tłumaczył, rynki surowcowe zawsze dobrze zachowują się w warunkach wojny.

– Im bardziej prymitywna działalność, jak chociażby wynalezione w neolicie górnictwo i rolnictwo, tym ciekawsza do inwestowania wydaje mi się w obecnych warunkach – oceniał w czasie panelu ze swoim udziałem Białek.

Z tą prognozą nie zgadzał się jednak Emil Łobodziński, doradca w BM PKO BP, według którego wciąż najbardziej atrakcyjny jest najbardziej oddalony od teatru działań wojennych rynek amerykański. Jak oceniał Konrad Ryczko z DM BOŚ, z okazją inwestycyjną możemy mieć do czynienia na rynku obligacji, których wyprzedaż prawdopodobnie wyczerpała już potencjał. Tymczasem Sobiesław Kozłowski z Noble Securities przewidywał, że bessa na rynkach akcji potrwa do przełomu roku.

– Już w czerwcu powinniśmy mieć do czynienia z powrotem przeceny, a to dlatego, że Fed najprawdopodobniej rozwieje nadzieje inwestorów na wycofywanie się z jastrzębiej polityki – zapowiada specjalista Noble Securities.

 

Mamy decydujący moment w gospodarkach

Gospodarki są w wyjątkowo niestabilnym punkcie, a zawirowania na rynkach mogą rozciągnąć się na przyszły rok – ostrzega Marek Zuber.

W rozmowie z Michałem Masłowskim z SII niezależny ekonomista stwierdził, że jest jeszcze szansa, by szczyt inflacji w Polsce wypadł poniżej 15 proc. Jednak wzrost cen to niejedyny problem w gospodarce, bo jednocześnie nie można wykluczyć zbliżania się recesji. Prognozowanie utrudnia przy tym to, jak wiele jest niewiadomych.

– Przykłady to chociażby rozwój sytuacji na rynkach ropy i gazu oraz to, czy choć trochę ukraińskiej pszenicy trafi na rynek i czy swoimi rezerwami ziarna podzielą się Chińczycy – ocenia Zuber.

Jego zdaniem weszliśmy już w spiralę płacowo-cenową, niezależnie od tego, co mówią politycy. Dlatego kluczem jest teraz, aby się z niej wyrwać, zanim nie stanie się to wyjątkowo kosztowne. Szanse na to wciąż są, bo wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw nadal silnie rosną, ale dynamika płac w całej gospodarce narodowej zeszła poniżej stopy inflacji.

– Kluczowe będą dane za maj i za czerwiec. Jeśli wynagrodzenia nadal będą rosły powyżej inflacji, to RPP będzie zmuszona podnieść stopy wyżej niż tylko do 7 proc. – przewiduje Zuber.

Wskazuje też na zasadnicze sprzeczności w polityce gospodarczej. Jak podkreśla, jesteśmy jedynym krajem na świecie, gdzie w ciągu kilku miesięcy obowiązywały cztery systemy podatkowe, a polityka fiskalna jest całkowicie niespójna z polityką pieniężną.

– W najbliższych miesiącach obstawiam znaczny spadek cen surowców, jednak obecne zawirowania w sektorze technologicznym nie powinny doprowadzić do strukturalnych problemów, bo wyceny nie są tam tak nierealistyczne jak w bańce internetowej. Dlatego nadciągające pogłębienie się dekoniunktury inwestorzy powinni traktować jako szansę i wykorzystać do rozpoczęcia budowy długoterminowego portfela – podsumowuje Marek Zuber. MWIE

Szczyt dolara dopiero przed nami

Uważany za bezpieczne schronienie dolar nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, jednak złoty najgorsze ma już najprawdopodobniej za sobą – ocenia Łukasz Zembik, szef działu analiz TMS Brokers.

W najbliższych tygodniach euro ma szanse dalej odrabiać straty wobec dolara, jednak na bardziej trwałą hossę w jego notowaniach liczyć nie można. Jeszcze bardziej podatny na osłabienie w warunkach spowalniania globalnej gospodarki może okazać się funt, ale szanse na pewne umocnienie ma złoty. Takie scenariusze dla wybranych walut kreślił Zembik na konferencji SII.

Dolar, który jest na najlepszej drodze do zamknięcia umocnieniem względem euro czwartego kwartału z rzędu, ostatnio stracił impet. Jeszcze w pierwszej połowie maja był najsilniejszy od ponad pięciu lat, jednak od dołka euro umocniło się o około 4 proc. Zdaniem Zembika ma szanse zyskać jeszcze drugie tyle, bo pozycjonowanie inwestorów było skrajnie przechylone na korzyść dolara. - Jednak fakt, że długoterminowa tendencja w notowaniach pary EURUSD jest spadkowa, każe docelowo spodziewać się zejścia kursu euro najniżej od prawie dwóch dekad – zastrzega ekspert.

Jak tłumaczy, oczekiwane zaostrzenie polityki EBC może okazać się krótkotrwałe ze względu na ryzyko nadejścia recesji. Jego zdaniem nawet gorsze perspektywy niż euro może mieć funt. Brytyjskiej walucie będą według niego ciążyć słabe dane z gospodarki z Wysp.

W średnim terminie szanse na odrobienie przynajmniej części ostatnich strat ma złoty. Krajowej walucie cały czas ciąży ryzyko związane z geopolityką, jednak wspierać ją powinny wysokie stopy i pieniądze z KPO, które prędzej czy później trafią do Polski. Te fundusze zostaną wymienione na rynku, skutkując wzmożonym popytem na złotego. – Rynek oczekuje, że za rok stopy procentowe będą wciąż sięgać 7 proc., a to dla inwestorów poważna zachęta do średnioterminowego kupowania złotego – zauważa Łukasz Zembik. MWIE

Jest szansa na strukturalną hossę

Jeszcze teraz próby łapania dołka na rynkach akcji mają małe szanse powodzenia, jednak kolejne lata powinny stać na warszawskiej giełdzie pod znakiem strukturalnej hossy – przewiduje Paweł Szczepanik, autor szkoleń dla inwestorów.

Inwestorzy, którzy obecnie kupują mocno wyprzedawane akcje, to głównie spekulanci grający pod korektę wzrostową albo zamykający pozycje gracze, którzy wcześniej grali pod przecenę – ocenił Szczepanik w swojej prezentacji na konferencji SII. Jego zdaniem wśród kupujących brakuje inwestorów zajmujących pozycje w horyzoncie co najmniej roku, a to stawia pod znakiem zapytania trwałość jakichkolwiek zwyżek.

– Wcześniej inwestorzy liczyli, że wygaśnięcie pandemii Covid-19 utrwali hossę, jednak niespodziewanie nadeszła wojna na Ukrainie, która popsuła nastroje – zauważa ekspert. Jego zdaniem obecne zawirowania pozwolą pozbyć się z rynku najbardziej niepewnych inwestorów, co stworzyłoby podstawy strukturalnej hossy. Kształt wykresu indeksu cenowego obejmującego wszystkie spółki z GPW wskazuje, że możemy stać u progu piątej fali w historii warszawskiej giełdy, która wyniesie indeksy na historyczne szczyty.

Specjalista przyznaje, że w czasie bessy gra pod zwyżki cen akcji jest nie lada wyzwaniem, gdyż przewidzenie lokalnych dołków i szczytów jest bardzo trudne. Mimo to wskazał kilka spółek, których akcje w jego metodzie mają szansę wygenerować sygnał kupna. To m.in. Ciech, Grupa Azoty, 11Bit Studios, Inter Cars, Mercator, Budimex, Kruk oraz PGE.

– Warto zwrócić uwagę na reprezentantów branży energetycznej. Indeks WIG-energia jako jedyny obronił się podczas obecnej przeceny, a wykres układa się w strukturę hossy – ocenia Szczepanik.

Z drugiej strony jest sceptycznie nastawiony do możliwości zarabiania na akcjach CD Projektu czy Allegro, w przypadku których nie widać oznak odwrócenia tendencji spadkowej. MWIE

Inwestycje
Kamil Stolarski, Santander BM: Polskie akcje wciąż są nisko wyceniane
Inwestycje
Emil Łobodziński, BM PKO BP: Na giełdach nie dzieje się nic złego
Inwestycje
Uspokojenie nastrojów sprzyja korekcie spadkowej na rynku ropy naftowej
Inwestycje
Niemiecki DAX wraca do walki o 18 000 pkt
Inwestycje
Michał Stajniak, XTB: Kakao na ścieżce złota, szuka rekordów
Inwestycje
Łańcuch wartości i jego rola w badaniu istotności