Wiele spółek technologicznych ma stabilne fundamenty, a obecnie również atrakcyjną wycenę.
Wyższe koszty długu
Nasdaq, z około 27-proc. stratą od początku roku, jest obecnie niemal najsłabszym indeksem akcji na świecie. Przyczyn słabości spółek technologicznych jest kilka, a głównym powodem zmiany nastawienia inwestorów jest zapewne rozpoczęty w tym roku cykl podwyżek stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych. Inwestorzy obawiają się, że coraz wyższe w związku z tym koszty zadłużenia odbiją się na kondycji finansowej rosnących spółek. Z drugiej strony część zarządzających zwraca uwagę, że większość firm zaliczanych do kategorii growth nie ma problemów z zadłużeniem, a także jest w stanie wypracowywać solidne zyski. Najlepszym przykładem są oczywiście technologiczni giganci. Obie te koncepcje pokazują jednak, jak szeroki jest zakres pojęcia „growth". – Ważnym czynnikiem wpływającym na wyceny jest wzrost stóp procentowych na rynkach rozwiniętych. Przekłada się to na rosnącą stopę dyskontową i wpływa negatywnie na modelową wycenę spółek wzrostowych w raportach analitycznych – przyznaje Maciej Chudzik, zarządzający Investors TFI. Jak dodaje, powszechnie stosowany model bazuje na przepływach gotówkowych, a ze względu na fakt, że atutem spółek wzrostowych jest właśnie wysokie tempo wzrostu, wyższa stopa dyskonta znacząco obniża wycenę, nawet zakładając, że fundamentalnie w firmie nic się nie zmienia. Poza rozpoczętym cyklem podwyżek stóp procentowych, w ostatnich tygodniach doszły realne obawy o gospodarkę. Stagflacja stała się faktem, a po niej niestety często dochodzi do recesji.
– Widoczne już objawy stagflacji generują dodatkową presję na akceptowalne wskaźniki wyceny – przyznaje Chudzik. Jak dodaje, w niektórych przypadkach czynnikiem negatywnym wpływającym na wycenę może być również poziom ewentualnego zadłużenia, obawy o możliwości jego refinansowania i ogólna sytuacja płynnościowa. – Generalnie jednak w bardzo niejednolitym gronie firm określanych jako wzrostowe cały czas są spółki o bardzo dobrym profilu inwestycyjnym. Na ich bazie budowaliśmy i budujemy nasz portfel – zapewnia zarządzający Investors TFI.
Trend cyfryzacji trwa
Spółki wzrostowe to bardzo szeroka kategoria firm, dlatego i ich zniżki odbijają się różnie na wycenach krajowych funduszy inwestycyjnych. Niestety, są przykłady, gdzie wyceny wróciły niemal do poziomów z marca 2020 r., gdy wiele firm zaczęło zwyżkować na fali przenoszenia życia codziennego do internetu. Część funduszy ma jednak jeszcze spory zapas, lecz jest to marne pocieszenie, gdyż spadki od początku roku zwykle sięgają około 20 proc. To nieco więcej niż np. wśród funduszy akcji polskich, które zostały dotknięte odpływami z rynków wschodzących po rosyjskiej napaści na Ukrainę. Czy zarządzający w jakiś sposób zmieniają swój pomysł na fundusze akcji spółek rosnących? – Nie zmieniamy strategii inwestycyjnej wokół spółek technologicznych, wzrostowych czy innowacyjnych – komentuje Jacek Grel, kierownik ds. alokacji aktywów, zarządzający funduszami, Santander TFI. Jak podkreśla, trend cyfryzacji, optymalizacji procesów oraz szeroko pojętej innowacji i rozwoju będzie postępował i jest nieunikniony. – Pozostaje kwestia wyceny spółek eksponowanych na takie trendy – mówi. Zdaniem Grela dobrze się stało, że nadszedł czas otrzeźwienia. – Mocno przeceniono spółki „konceptowe", tzn. oparte o bardzo ambitne prognozy i obietnice w niepewnej przyszłości, jak też spółki bardzo szybko rosnące na przychodach, ale bez jasnej ścieżki dojścia do etapu generacji gotówki. Dodatkowo takie spółki często dużą część kosztów „płaciły" pracownikom w akcjach, co dodatkowo zaburzało obraz – wspomina zarządzający Santandera TFI. Jego zdaniem rynek zaczął do tego przywiązywać większą wagę. – Mnożniki nie wrócą do szczytów z okresu popandemicznego – to była aberracja. Ostatnie miesiące to okres głównie spadku mnożników, a nie pogorszenie wyników spółek. Oznacza to też, że wiele firm jest obecnie bardzo atrakcyjnie wycenionych – ocenia Grel.