Trzy sposoby na krytyczne spojrzenie na sytuację na giełdzie

Przeciwstawianie się dominującym na giełdzie nastrojom może być opłacalne, choć wymaga wiedzy, doświadczenia i żelaznych nerwów. Prezentujemy trzy metody, jakie mogą posłużyć do podejmowania decyzji inwestycyjnych w duchu kontrarianizmu.

Aktualizacja: 16.02.2017 04:05 Publikacja: 20.12.2012 05:00

Trzy sposoby na krytyczne spojrzenie na sytuację na giełdzie

Foto: GG Parkiet

W ogólnym, niekoniecznie giełdowym znaczeniu, kontrarianin (ang. contrarian) to osoba, która zajmuje stanowisko odmienne od opinii większości. Na giełdzie owo podążanie pod prąd przyjmuje postać działania wbrew trendom dominującym na rynku, które są odzwierciedleniem nastrojów większości inwestorów. Kontrarianizm oparty jest więc na założeniu, że opinie większości bywają błędne, a przez działanie wbrew tym opiniom można zainkasować zyski.

Warto być w opozycji, ale kiedy?

Błędem byłoby jednak sądzić, że uparte działanie wbrew trendom na rynku bez względu na wszelkie okoliczności jest zawsze kluczem do sukcesu. Jeśli spojrzymy na historię warszawskiej giełdy, od razu można się przekonać, że indeksy potrafią przez długie miesiące, a nawet lata podążać w jednym kierunku, po drodze zaliczając jedynie przejściowe korekty. W tej sytuacji bycie ciągle w opozycji wobec takich trendów albo prowadzi do narastających niebezpiecznie strat (tak jak przedwczesne kupowanie akcji w czasie bessy), albo oznacza utratę wyjątkowych okazji inwestycyjnych (tak jak było w trakcie bezprecedensowej hossy z lat 2003–2007). W szczególności ze względu na fakt, że na przestrzeni dziesięcioleci indeksy giełdowe mają tendencję do wzrostu, a nie spadku (co jest odzwierciedleniem wzrostu gospodarczego), bycie wiecznym niedźwiedziem nie za bardzo ma sens. Aby być skutecznym kontrarianinem, trzeba być kontrarianinem w odpowiednim momencie. Z tego stwierdzenia wynika, że sprzeciwianie się opinii większości jest opłacalne tylko?wówczas, gdy na rynku panują skrajne nastroje – albo euforia, albo grobowy pesymizm.?W przedziale między tymi skrajnymi stanami rynku jest szeroka strefa, w której często raczej warto podążać za trendami, a nie się im sprzeciwiać.

Wszystko to sprawia, że kontrarianizm wymaga nie lada umiejętności i wprawy, a także odporności psychologicznej. Z drugiej strony, skoro za jednego z najsłynniejszych kontratrian uznaje się Warrena Buffetta, być może gra jest jednak warta świeczki.

Czas na konkrety

Powyższe stwierdzenia oddają jedynie ogólną naturę kontrarianizmu jako idei działania wbrew dominującym trendom. Tymczasem na giełdzie najważniejsze są konkrety. Bez nich trudno podejmować decyzje. Z pewnością kontrarianizm ma niejedno oblicze i do działania wbrew opinii większości można zakwalifikować rozmaite strategie. Poniżej zebraliśmy przykładowe sposoby wyciągania wniosków na temat tego, kiedy skrajne nastroje na rynku mogą być zapowiedzią punktu zwrotnego w koniunkturze giełdowej, zarówno jeśli chodzi o średnioterminowy, jak i dłuższy (wielomiesięczny, a nawet kilkuletni) horyzont inwestycyjny.

[email protected]

Historyczne stopy zwrotu

Doświadczenia ostatnich lat pokazują, że uczestnicy funduszy inwestycyjnych kierują się historycznymi stopami zwrotu przy podejmowaniu decyzji, gdzie ulokować pieniądze. Kiedy historyczne (np. roczne lub kilkuletnie) stopy zwrotu z danej klasy aktywów są wyjątkowo wysokie, klienci szturmem ruszają do zakupów. Kiedy zaś historyczne stopy zwrotu są niskie, klienci trzymają się od danej klasy aktywów z daleka. Problem w tym, że koniunktura na giełdach jest cykliczna, tak więc okresy dużych zysków przeplatają się z okresami strat. Tak więc często jest tak, że klienci kupują akcje zdecydowanie za późno (tak jak to było w pierwszej połowie 2007 r.), a następnie ponoszą straty. W tym roku odzwierciedleniem tego zjawiska jest z kolei duży popyt na jednostki funduszy inwestujących w obligacje. Problem w tym, że potencjał związany z hossą na rynku obligacji jest już ograniczony.

Kontrarianie również mogą się posługiwać historycznymi stopami zwrotu, ale w zupełnie odmienny sposób. Historia warszawskiej giełdy dowodzi, że akcje opłacało się akumulować wówczas, kiedy roczne zmiany WIG były głęboko na minusie. Z kolei kiedy roczna zwyżka indeksu sięgała zenitu (70–80 proc.), należało raczej zacząć myśleć o ograniczaniu zaangażowania w akcjach, a nie o jego zwiększaniu.

Tempo zmian kursów może być też podpowiedzią, jeśli chodzi o punkty zwrotne na rynku w krótszym terminie. Przykładowo, krach w pierwszej połowie sierpnia 2011 r. sprowadził 10-sesyjną zmianę WIG do -20 proc. Tempo przeceny było równie dynamiczne, jak w trakcie kulminacji przeceny w październiku 2008 r. i sierpniu 1998 r., i również w tym przypadku świadczyło o wyczerpywaniu się podaży akcji.

Do omawianej kategorii zaliczyć można także różne zależności związane ze zmiennością notowań. Wysoka zmienność zwykle świadczy o strachu panującym na rynku (i możliwości pojawienia się punktu zwrotnego). Niektórzy kontrarianie dużą wagę przywiązują do amerykańskiego wskaźnika VIX bazującego na notowaniach opcji, uznawanego za „indeks strachu".

Dane makroekonomiczne

Na dłuższą metę kursy akcji uzależnione są od kondycji gospodarki, która z kolei przekłada się na finanse spółek giełdowych. Gdyby gospodarka rozwijała się cały czas w równomiernym tempie, sprawa byłaby prosta – także akcje drożałyby zapewne w jednostajnym tempie. Niestety, w gospodarce obowiązuje tzw. cykl koniunkturalny, który sprawia, że okresy wzrostu przeplatają się z okresami spowolnienia czy nawet recesji. Powszechne rozumowanie jest takie, że kiedy gospodarka się rozwija, warto kupować akcje, a kiedy dane makroekonomiczne odzwierciedlają pogorszenie, lepiej od giełdy trzymać się z daleka. Kontrarianie mają własny pogląd na tę kwestię, który niekoniecznie jest zgodny z powszechnie panującymi opiniami. Wychodzą oni z założenia, że ponieważ kursy akcji z wyprzedzeniem dyskontują zjawiska w gospodarce, to z zakupami?na giełdzie nie warto czekać do czasu, aż oficjalne dane makro zaczną potwierdzać wyjście gospodarki na prostą, wówczas bowiem największe zyski z akcji będą już przeszłością. Według kontrarian czas na odważne zakupy nadchodzi wtedy, kiedy dane makro wskazują jeszcze na głębokie spowolnienie lub recesję, a większość ekonomistów straszy czarnymi wizjami.

Teoria ta doskonale sprawdziła się na przykład w 2009 roku. Gwałtownej zwyżce kursów przez wiele miesięcy towarzyszyły pogarszające się dane makro. Kiedy zaczęły one się wreszcie wyraźnie poprawiać, hossa dla odmiany wytraciła wcześniejszy impet. W pewnym stopniu z powtórką tych wydarzeń mamy do czynienia także w tym roku. Już w 2011 r. rynek akcji zdążył zdyskontować obecne spowolnienie gospodarcze. Od kilku miesięcy notowania rosną, mimo że napływają coraz gorsze dane makro, a ekonomiści przestrzegają przed jeszcze ostrzejszym spowolnieniem.

Oczywiście kontrariańskie podejście do danych z gospodarki nie jest takie proste. Czytelnicy „Parkietu" mają o tyle ułatwione zadanie, że regularnie staramy się śledzić przebieg cyklu koniunkturalnego w gospodarce i na giełdzie.

Wskaźniki wyceny

W jednej z wersji kontrarianizm jest utożsamiany z tzw. inwestowaniem w wartość (ang. value investing), czyli strategią zakładającą kupowanie niedowartościowanych akcji. Co należy rozumieć przez niedowartościowanie? Przykładowo względnie?niskie (na tle historii lub całego rynku czy branży) wskaźniki wyceny, takie jak cena/zysk, czy cena/wartość księgowa. Zwolennicy inwestowania w wartość zwykle zwracają przy tym uwagę na wiele dodatkowych parametrów finansowych spółek, takich jak poziom zadłużenia, płynność czy też historia zysków, tak by uniknąć ulokowania pieniędzy w spółki pozornie tanie, a w rzeczywistości cechujące się poważnymi kłopotami. Kontrarianizm może też polegać nie tyle na wyborze poszczególnych spółek, ile na ocenie sytuacji na całym rynku w celu odpowiedzi na pytanie, czy jest tanio, czy drogo.

Do tej kategorii można zaszufladkować Warrena Buffetta, który choćby po krachu na jesieni 2008 r. zachęcał do kupowania mocno przecenionych akcji (co okazało się trafną zachętą). Chociaż Buffett powszechnie znany jest z tego, że wykorzystuje krótkowzroczne reakcje rynkowe (takie jak okresy panicznej wyprzedaży) do budowy długofalowych inwestycji, to od lat trwa dyskusja na temat tego, jakimi dokładnie metodami posługuje się słynny inwestor.

O tym, że warto traktować poważnie wskaźniki wyceny, przekonuje historia warszawskiej giełdy. Bezdyskusyjny jest fakt, że?wielkie hossy dogasały w warunkach wyjątkowo wysokich?wycen (przykładowo w połowie 2007 roku średni wskaźnik C/WK?dla spółek z WIG przekraczał 3), a hossy startowały, kiedy akcje były historycznie bardzo tanie (przykładowo w lutym 2009?roku średni C/WK wynosił zaledwie 0,9). Obecnie C/WK wynosi około 1,3 wobec 1,1?w czerwcu, co sugeruje, że rynek akcji podnosi się z poziomu historycznie niskich wycen. Wieloletnia średnia C/WK (od 2001 r.), którą można uznać za historyczną normę, to około 1,7.

Inwestycje
Trzy warstwy regulacji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Inwestycje
Jak przeprowadzić spółkę przez spór korporacyjny?
Inwestycje
Porozumienia akcjonariuszy w spółkach publicznych
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Inwestycje
Unikanie sporów potransakcyjnych