PPK mają zapewnić ludziom oszczędności na emeryturę, a gospodarce – pieniądze na inwestycje. Czy pana zdaniem spełnią te oczekiwania?
Prawdopodobnie tak, jeśli chodzi o zapewnienie wyższych emerytur. Fundusze z wysokim prawdopodobieństwem wypracują dodatnią i co ważniejsze – wyższą niż inflacja stopę zwrotu. Zatem po przejściu na emeryturę osoby oszczędzające w PPK będą miały dodatkowe środki. Szczególnie ważne jest to dla ludzi mniej zarabiających, o ile oczywiście pozostaną w programie. Roli PPK nie należy jednak przeceniać. Dzięki PPK emerytura wzrośnie o ok. 20–25 proc., a i to przy założeniu, że pracownik oszczędza od początku aktywności zawodowej.
Natomiast do budowania oszczędności krajowych na pewno nie dojdzie w takim zakresie, jak to planuje rząd. Osoby, które zarabiają dwie czy trzy średnie krajowe, przystępując do PPK zmniejszą po prostu swoje oszczędności gdzie indziej. Natomiast w przypadku ludzi z zarobkami bliższymi średniej krajowej istnieje duże ryzyko, że w ogóle zrezygnują z udziału w systemie. Dla nich nawet kilkadziesiąt złotych miesięcznie to duża część domowego budżetu.
Czy jest niebezpieczeństwo, że te pieniądze będą niewłaściwie inwestowane?
Biorąc pod uwagę wysokie koszty ponoszone przez TFI prowadzące PPK oraz ryzyko, że nie uda się przyciągać wystarczające liczby uczestników, może się okazać, że usługę będzie oferować mało instytucji. Konkurencja będzie wtedy niewielka. Jeśli pracodawca nie wybierze sam instytucji prowadzącej PPK, trafi do Polskiego Funduszu Rozwoju (PFR). Udział tej instytucji w rynku może więc znacząco wzrosnąć. Instytucje państwowe takie jak PFR nie będą miały np. skłonności do dywersyfikacji międzynarodowej portfela.